sobota, 23 kwietnia 2022

Refleksja o książce...

 


Doktor medycyny Józef - Jan Kuźmiński (po II wś ukończył Akademię Medyczną w Białymstoku) jest autorem opracowania pt. "Z Iwieńca i Stołpców do Białegostoku", a podczas II wojny światowej pracował jako sanitariusz w iwienieckim szpitalu na Nowogrodczyźnie. Po powstaniu iwienieckim 19 VI 1943 r. wstąpił z matką do Batalionu Stołpecko - Nalibockiego AK, gdzie pod pseudonimem "Tank" walczył aż do  rozbicia  przez Niemców polskich partyzantów 29 IX 1944 r. pod Jaktorowem na Mazowszu.

 Dyrektorem szpitala w Iwieńcu podczas okupacji niemieckiej (1941 - 44) był dr Gleb Bohdanowicz. W tym czasie pracował tam z matką  "Tank".  W latach II RP, jego ojciec był lekarzem powiatowym na powiat stołpecki.

Oprócz dr. Gleba Bohdanowicza , "Tank" wymienia nazwiska, które występują w opracowaniu  Jerzego Grzybowskiego - byli to: Nor - "ponoć volksdeutsch z Nowogródka, późniejszy małżonek dr  Lidii Masznickiej, Bulak - kierował powiatem iwienieckim ustanowionym przez władze sowieckie, a utrzymanym przez niemieckie, Zenon Burak - burmistrz, sierż. Stefan Poznański "Szary"- komendant policji białoruskiej.

W opracowaniu Jerzego Grzybowskiego, Konstanty Nor (str. 227) - untersturmfuhrer SS w 30 dywizji Grenadierów.

Bulak Mikołaj ( str. nr nr 113, 263, 351) - 15 stycznia 1944 r. prezydent Ostrowski proponował go w skład BCR (Biełaruskaja Centralnaja Rada), był  burmistrzem Nowogródka, po wojnie poszukiwany przez bezpiekę PRL.

Burak Zenon (str. nr 264), miał brać udział w akcji antypolskiej na Nowogródczyźnie.

"Szary"(str. nr 300), to komendant białoruskiej policji w Iwieńcu, st. sierż. Stefan Poznański, który podczas  zbrojnego powstania iwienieckiego 19 czerwca 1943 przeszedł ze swoimi policjantami na stronę Armii Krajowej.

Gleb Bohdanowicz (str. nr nr 207, 318), szef działu sanitarnego utworzonej  za zgodą władz niemieckich Bjełaruskaj Krajowaj Abarony - BKA, uczestnik - komandos dywersyjnego desantu Dalwitz zrzuconego z 17 na 18 listopada  1944 r. w rejonie Wilna...

Jestem w posiadaniu listów od dr. Józefa Jana Kuźmińskiego, w których napisał o dr. Glebie Bohdanowiczu...Przytaczam  fragment listu z dnia 21 IX 2008..

Z listu wynika  (wg dr. Józefa - Jana  Kuźmińskiego), że dr Gleb Bohdanowicz nie mógł być komandosem batalionu Dalwitz. Po wojnie był dyrektorem szpitala w Ełku, gdzie został aresztowany przez Informację Wojskową, przekazany Rosjanom, którzy skazali go na 25 lat więzienia...

Opisane na stronie nr 218 wydarzenia  w okolicy Horodyszcza - "nieudana próba przejścia części 1. batalionu BKA (Białoruska Obrona Krajowa) do podziemia polskiego" wg Witolda Lenczewskiego "Strzała" miało związek z uzgodnioną przez AK z Białorusinami akcją rozbicia niemieckiego obozu w Kojdanowie 25 kwietnia 1944 r. Batalionem białoruskim dowodził porucznik Zygmunt Chałchunowicz . Uzgodniona akcja rozbicia kojdanowskiego więzienia nie udała się w wyniku zdrady Waleriana Winogradowa. Niemcy z czołgami i wozami pancernymi otoczyli w Wolnej k. Horodyszcza polskich partyzantów i "naszych ludzi w batalionie" Chałchunowicza... nastąpiły aresztowania. (zob. Witold Lenczewski "Strzała" - Pięć lat na wojennych ścieżkach, s. 96).

Na stronach 276 i 277 są informacje o rozbijaniu przez Armię Krajową posterunków policji białoruskiej w Żodziszkach (sierpień 1943), Kobylniku (czerwiec 1943), Iwieńcu (czerwiec 1943) i innych miejscowościach...
 
W książce "Przed Łupaszką" u "Kmicica" Grunt Mejer opisał epizod podjęcia wspólnej z sowietami walki przeciwko Niemcom. Chodzi o uzgodnione uderzenie na posterunek żandarmerii i policji litewskiej w Konstantynowie, niewielkim miasteczku  przy Trakcie Batorego (Połockim).

W dniu 22 czerwca 1943 r. o godz. 14.00, kiedy już miało dojść do ataku, nadszedł rozkaz wycofania się.  Przyczyną była rozbieżność dowódcy sowieckiego i polskiego. Sowieci chcieli aby Polacy atakowali bunkry bezpośrednio, a oni będą jedynie wspierać  atak ogniem.  Za swoją niezgodę w Konstantynowie,   polski dowódca „Boruta”   zapłacił  śmiercią podczas rozbrajania  przez sowietów polskiego oddziału "Kmicica"nad j. Narocz. (26 sierpnia 1943 r.)

Dla rozgrywających się na Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie wydarzeń pod okupacją niemiecką (1941 - 1944) kluczowe znaczenie miały dwa polityczne fakty: V Plenum KC KPb 27 -28 II 1943 - koniec pozorów współpracy sowietów z AK, i Konferencja Teherańska 28 XI - 1 XII 1943 - ustalenie stref wpływów oraz wschodniej granicy Polski na linii Cursona. Wydaje się, że definitywnie "pogrzebały" one "sprawę polską" i miały wpływ na "sprawę białoruską".

Niektóre nazwiska z opracowania Jerzego Grzybowskiego, które występują w książce Józefa Mackiewicza pt. "Nie trzeba głośno mówić" 

Wywód o kwestii białoruskiej podczas IIwś., autor - Józef Mackiewicz, rozpoczął od poety i dramaturga Franciszka Brzozowicza, który oczarowany ZSRR po nielegalnym przekroczeniu granicy, znalazł się w BSSR. Wychowany był w kulturze polskiej na Mińszczyźnie. W 1924 r. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski został zesłany na Wyspy Sołowieckie.  Rząd Rzeczypospolitej wymienił go za znanego komunistę i wydobył z łagrów. Podczas okupacji niemieckiej był redaktorem "Biełaruskogo Hołosu" w Mińsku. Po pakcie Sikorski - Majski, uważał, że Polska szła z bolszewizmem. Zamordowany w Mińsku (str. nr 307)

"Taktyką komunistów było wkradanie się w zaufanie niemieckich władz okupacyjnych aby drogą donosicielstwa likwidować rękami SD antykomunistów" (str. nr 96)

Ksiądz Wincenty Godlewski. "Zdecydowany antypolak", organizował białoruskie szkolnictwo pod niemiecką okupacją. Należał do grupy "proangielskiej" w ruchu białoruskim. Zabity przez Niemców 24 IX 42 r.

Julian Sakowicz - szef policji białoruskiej. Szczególnie prześladujący Polaków. Zabity przez Polaków pod Lidą.

Ławrynowicz Romuald, wychowany w atmosferze polskiego patriotyzmu. Były oficer armii  carskiej, peowiak, oficer 1920 r., entuzjasta idei federacyjnej. Współpracował z "Wachlarzem". Zamordowany w Mińsku.

Okińczyc Fabian - wg J. Mackiewicza, antybolszewik, główny agent SD. Zabity przez Olesia Matuszewicza z "Biełaruskiej Hazety"(str. nr 301)

Iwanowski Wacław, profesor, burmistrz Mińska, prezes "Rady Zaufania". Rodzony brat znanego członka PPS i przyjaciela osobistego Józefa  Piłsudskiego. Oskarżony o "polonofilizm", zamordowany przez agentów sowieckich. Plan zamordowania opracował Michaś Waśkowicz b. członek Akademii Nauk BSSR. Uchodził za jednego z najbliższych ludzi Iwanowskiego. Iwanowski, po zabiciu ks. Godlewskiego uchodził za członka "proangielskiej grupy" do której należeli m.in.:Jezawitow, Tumasz, Demidecki. (str. nr 465)

Po zabiciu generalnego komisarza Białorusi Kubego - przez jego służącą, na rozkaz partyzantów sowieckich - podległego administracyjnie państwowemu komisarzowi Ostlandu w Rydze - jego następca SS Gruppenfuhrer Hans von Gottberg powołał - 21 XII 43 r. Białoruską Centralną Radę, której prezesem został Radosław Ostrowski, b. dyrektor gimnazjum białoruskiego w Wilnie...

W dniu 27 czerwca 1944 roku odbył się w Mińsku "Drugi Białoruski Kongres", który miał być powtórką pierwszego, z roku 1918 zapowiadającego suwerenność Białorusi..."wyniszczanie białoruskiej inteligencji wg mgr. Szkielonka odbywa się nadal - w Polsce pod zarzutem komunizmu, w Rosji pod zarzutem faszyzmu...(str. nr. 559)...Uczestniczyło 1039 delegatów...Znak "Pogoni", ongiś herb W.Ks. Litewskiego przez wieki związany z Orłem Białym Polski - dziś mieczem swego rycerza skierowany również przeciw Polsce... (str. nr. 558)...

Padabas Marian - pół Litwin - pół Polak, przy bolszewikach pracował dla NKWD, przy Niemcach dla Gestapo. Zabity przez Gestapo w Wilnie (str. nr 412)

W Lesie Katyńskim zgładzono nie 2 tys., a 22 tys. polskich jeńców wojennych - lapsus w opracowaniu Jerzego Grzybowskiego...


Stanisław Karlik








sobota, 19 marca 2022

Ewa i Michał Suchoccy z Mniszan...

 

Od prawej: 2. Ewa Wojna - prawdopodobnie z wioski Sulżycz, 4. Gut - zięć Ewy, inni nn. Stoi prawdopodobnie Genowefa Suchocka z d. Lisowska, synowa Ewy... Fot. ze zbiorów rodzinnych Andrzeja Gacke.

Ewa  Suchocka zd. Wojna  i Michał Suchocki z Mniszan na Mińszczyźnie byli moimi pradziadkami. Ewa była prawosławną, a Michał katolikiem.

Ich dzieci to: Grzegorz - mój dziadek, Mikołaj, Władysław - Wołodia, Anna, Weronika - Wierka.

Po 6. letniej niewoli w ZSRR, Grzegorz (mój dziadek) znalazł się z rodziną na Ziemi Lubuskiej w PRL-u. W latach 50. XX wieku, dołączył do niego z rodziną brat Mikołaj z żoną Genowefą zd. Lisowska i córką Stanisławą. Obie rodziny zamieszkały w wiosce  Gądków Wielki. 

Ewa Suchocka z dorosłymi dziećmi: synem Władysławem - Wołodia, i  córkami Wierką oraz  Anną pozostali w Republice Białoruś. Wszyscy już dzisiaj nie żyją - 2022 rok. 


Stanisław Karlik 

wtorek, 15 lutego 2022

Wojenne losy Adamowiczów z Pohorełki...

 W latach II Rzeczypospolitej wioska Pohorełka znajdowała się w gminie Iwieniec, powiat Wołożyn, województwo nowogródzkie.

Wg danych ze Skorowidza Miejscowości RP, opracowanego na podstawie narodowego spisu powszechnego z 1921 roku, w wiosce Pohorełce znajdowało się 39 domów mieszkalnych w których zamieszkiwało 255 mieszkańców. Wg wyznania było: rzymskokatolików - 254, prawosławnych - 1. Wszyscy deklarowali narodowość polską.

Podczas IIwś., i dwóch okupacji na Ziemi Iwienieckiej - najpierw, w 1940 roku sowieci wzięli do wojska Antoniego Adamowicza (1920) i wywieźli w głąb Rosji, a w 1943 roku, Niemcy wywieźli na przymusowe roboty do III Rzeszy dwóch jego braci i siostrę. 

Od lewej: Bronisław Adamowicz, Michał Adamowicz, Żółtek, Achrem - wszyscy z Pohorełki. Zdjęcie zrobione po zakończeniu II wś w Niemczech - ze zbiorów rodzinnych.


Stoją od lewej:  Michał Adamowicz,  Bronisław Adamowicz, siedzi Leonarda Adamowicz. W mundurze nn i stojąca obok nn. Zdjęcie zrobione po zakończeniu II wś w Niemczech - ze zbiorów rodzinnych.

Wywieźli: Bronisława Adamowicza, Michała Adamowicza i  Leonardę Adamowicz.

Ich mamę Franciszkę Adamowicz zd. Orłowska z Pokucia z córką Emilią Suchocką i wnukami - Janiną l. 13 i Ksawerym l. 12,  po antypartyzanckiej operacji "Herman" w 1943 roku wywieźli do obozu pracy w Mińsku.

Wioskę Pohorełkę Niemcy spalili.

Rodzeństwo przebywające na robotach w  III Rzeszy, wojnę przeżyło. Wywiezieni na przymusowe roboty do Mińska, również wojnę przeżyli...

Niestety, już nigdy wszyscy się nie spotkali; wywiezieni do III Rzeszy "rozjechali się po świecie", Bronisław znalazł się w USA, a Michał i Leonarda w Kanadzie. Antoni wydostał się z Rosji z Armią gen. Andersa, walczył w Dywizji Pancernej gen. Maczka i osiadł w Holandii.

Emilia z mężem Grzegorzem Suchockim,  (powrócił z niewoli sowieckiej po walce z Niemcami w szeregach LWP) i dziećmi - Janiną i Ksawerym, znalazła się w PRL-u.  W Republice Białoruś pozostały dwie zamężne siostry Emilii: Hanna (Hańka) Żdanowicz i Maria (Maryla) Kuczyńska oraz  Helena (Helka) Gołubowicz. Hanna przyjechała z rodziną do PRL-u w 1958 roku.

Stanisław Karlik syn Janiny zd. Suchocka


sobota, 12 lutego 2022

Dirlewangerowcy ich nie wykryli...

 

Fotografia z niemieckiej operacji przeciwpartyzanckiej "Hermann" w Puszczy Nalibockiej - w okolicy m. Pierszaje. Z żołnierzami, najprawdopodobniej Oskar Dirlewanger. Fot. udostępniona przez Petera Koenecke z Deutsche Rotes Kreutz, opublikowana przez Pawła Orłowskiego z Pokucia w Republice Białoruś.

Fragment wspomnień z książki pt. Ocalić od zapomnienia" Zenona Kłaczkiewicza z chutoru Sietryszcze w Puszczy Nalibockiej. Lato 1943 roku - niemiecka operacja przeciwpartyzancka  kryptonim "Hermann"...(Za zgodą  p. Zenona Kłaczkiewicza  książkę upubliczniłem na portalu kresy24pl, jest w moim posiadaniu).

 

Fragment terenu Puszczy Nalibockiej z wioską Sietryszcze gm. Iwieniec pow. Wołożyn gdzie latem 1043 r. Niemcy przeprowadzili antypartyzancką operację "Hermann". Ygrek - mapy, domena publiczna.

"Nasi pastuchowie też nic o tym nie wiedzą, a tymczasem Niemcy tyralierą przeczesują puszczę poczynając od tak zwanych lasów Pierszajskich. Po drodze gdzie natrafiają na jakieś wioski lub pojedyncze domy wszystko pod rząd palą. Począwszy od wsi : Siwica ,Uhły, Dojnowa, Pieczyszcze, Rudnia, Pietryłowiczy, Rudnia Pilańska, Prudy, Kraczaty, Zieniewiczy, Jaroszewiczy, Niwno, Dzieraźno, Bielica, Naliboki, Kleciszcze, Ferma, Młynki, Zaborje, Zwierzyniec. Oraz wszystkie inne chutory leśne których nazw teraz już nie pamiętam. Wszystko idzie z dymem, a ludzie w najlepszym wypadku wygnani albo rozstrzelani, stanowiące podejrzenie że mają jakiś związek z partyzantami. 

Przy tej okazji dużo ludności Niemcy wywieźli do Rzeszy na przymusowe roboty, w tym czasie mieszkańcy całej Rudni Nalibockiej zostali wywiezieni do Niemiec. Jednym słowem Nalibocka Puszcza została poddana całkowitej czystce . 

Tyraliera złożona z niemieckich żołnierzy szła tak gęsto, że żołnierze jeden drugiego widział. Kogo natrafili poza jakimkolwiek zabudowaniem, na miejscu rozstrzeliwali bez tłumaczeń. Ukryć się było człowiekowi samemu bardzo trudno a gdzie tu jeszcze schować stado bydła stanowiące chyba około piętnaście sztuk,które mieli ze sobą, graniczyło to z cudem. Nasi opiekunowie gdy przewidzieli co się święci, musieli szukać rady żeby nie zginąć. Wycofać się poza puszczę teraz już było za późno bo nie wiadomo było z jakich stron nadchodzą Niemcy.

Babka Elżbieta znała tę okolicę jak własną kieszeń, przypuszczała też gdzie w miejscowych bagnach możliwe będzie się ukryć przed Niemcami, gdzie oni możliwie nie dotrą. Pomocnym w tym przedsięwzięciu był Gwint Aleksander, to był człowiek puszczański on też miał swoje sposoby poruszania się po lasach niezauważalnie i cicho. 

Na południowej części naszej posiadłości były nie przebyte bagna, nie wiedząc jak je przekroczyć bezpiecznie można się było tam utopić. Między tymi bagnami był taki pagórek, można by to nazwać kurhan ojciec nazywał to „hrada”. Idąc od północy, niemożliwe było do niego się dostać suchą nogą, trzeba było przeskakiwać z kępy na kępę żeby nie utopić się w bagnie. Nieznający tych terenów prędko rezygnował z dalszego marszu, tak było i z Niemcami. 

Bagna te dochodziły aż do rzeki Izliedź, na wysepkę tę można było najłatwiej wejść tylko od strony rzeki, jednak cały czas brodząc po bagnie. Trafić na tę „hradę” mógł tylko ten kto znał doskonale tę rzeczkę, bo ona sama w sobie też była bagnista. Ta wysepka była wielkości może około hektara, a może mniej zarośnięta gęstymi krzakami lipy i łozy. Więc kiedy jeszcze Niemcy byli stosunkowo daleko, nasi pastuchowie przeprowadzili swoje stado na wysepkę. Ukrywszy się, zaczęli czekać co czas przyniesie, teraz pod strachem nasłuchiwali świszczących pocisków przelatujących ponad nimi. Niemcy przez cały czas ostrzeliwali lasy puszczańskie na oślep z drogi prowadzącej z Rudni Nalibockiej do Połdroża w kierunku wschodnim. Te pociski dniami i nocami ze świstem przelatywały nad naszymi pastuchami, często ścinając wierzchołki drzew. Leżeli ukryci pod krzakami i tak naprawdę słuchali czy pociski nie zniżą lotu. 

Razem z nimi w tym lesie ukrywało się kilku ruskich partyzantów, ci byli trochę zorientowani w przebiegu tej akcji. Kiedy tyraliera zbliżyła się do miejsca gdzie byli ukryci, wszyscy leżeli pod krzakami, każdy ukryty osobno. W czasie przemarszu tyraliery wyraźnie słyszeli prawie każde słowo, jak Niemcy rozmawiają ze sobą. Podczas przejścia tyraliery kiedy była w ich pobliżu, leżeli trzy dni i noce pod krzakami bez ruchu i bez jedzenia. 

Tyraliera niemiecka ominęła te bagna i wcale nie przyszło im do głowy żeby szukać wejścia od strony rzeki, tylko przechodząc co jakiś czas puszczali na bagna serie z karabinów. Nasi pastuchy – opiekunowie stada, żywili się w tym czasie tylko jagodami, bo wśród jagód leżeli i popijali wodą bagienną. Bydło całe było teraz powiązane przy drzewach , dokarmiali je zrywając trawę i różne inne rośliny na bagnach .To czynili tylko nocami, gdyż w dzień przez cały czas nad lasem latały samoloty zwiadowcze i wypatrywały jakiegoś ruchu ludzi lub chociażby dymu z ogniska . 

Później opowiadali z podziwem, że zwierzęta w tych okolicznościach same zachowywały się bardzo spokojnie i cicho, jakby były świadome, że w pobliżu czyha nań nie bezpieczeństwo. Wniosek można wyciągnąć taki, że zwierzęta stosowały się do istniejących okoliczności, były tego świadomie. 

Operacja „Herman„ trwała równo cztery tygodnie, tak tę akcję czy może blokadę nazywali Niemcy. Przez cały czas trwania tej blokady babcia Elżbieta i Zosia przebywały w lasach puszczy nie mając z nikim łączności . Nie było żadnej od nich wiadomości, czy jeszcze chociaż żyją, czy zostali pomordowani. Pod koniec czwartego tygodnia ojciec nie wytrzymał nerwowo, i nie mówiąc nikomu o swojej wyprawie, poszedł szukać swoich pastuchów, a przynajmniej dowiedzieć się czy jeszcze żyją matka i jego córka. Z niemałym trudem odnalazł ich stopniowo ukrytych po jednemu wśród bagien. Też narażając siebie na śmiertelne niebezpieczeństwo, ale tylko on mógł ich odnaleźć, znając bardzo dobrze te lasy. Po odnalezieniu byli bardzo uradowani, a najbardziej głodni,  bez jedzenia przez ostatnie dni. 

Ojciec miał ze sobą i dla siebie w kieszeni trzy kawałki suszonego sera, tym mógł podzielić się z matą i córką swoją. Moja siostra Zosia opowiadała, że ten ser był taki smaczny, że ona do dnia dzisiejszego nie pamięta więcej takiego smacznego jedzenia . Za kilka dni tamta niemiecka operacja „Hermann”została zakończona z różnym skutkiem, ale nie takim na jaki rozliczali Niemcy. Niemcy rozbili tylko część napotkanych niedużych oddziałów partyzanckich. Reszta jak już wcześniej pisałem wycofała się w inne tereny leśne, nie był to żaden niemiecki sukces. 

Po zakończeniu tej akcji „Hermann” stryjek Antoni wybudował w swoich lasach ziemiankę i tam zamieszkiwał przez jakiś czas ze swoją rodziną, to znaczy z żoną i synkiem Bogusiem. Po odejściu Niemców nasi rodzice mogli teraz spokojnie dokonać wykopków ziemniaków. 

Zbliżała się następna zima, trzeba było sprowadzić nasze bydło z puszczy do Dalidowicz. Na zimę nie mogło zostać w lesie, gdyż nie było warunków aby tam przezimowały krowy a razem z nimi jacyś opiekunowie tego bydła. Było tego jeszcze chyba osiem sztuk dorosłych krów, w obawie żeby tych partyzanie nie zabrali do zjedzenia, porozdawali je po sąsiadach we wsi po jednej sztuce ."

Refleksja po przeczytaniu książki dr Soray Kuklińskiej pt. "Oskar Dirlewanger"...

Stanisław Karlik



czwartek, 10 lutego 2022

Doszczeczko...

 

Fragment terenu Puszczy Nalibockiej z wioską Półdroże gm. Iwieniec pow. Wołożyn, gdzie jesienią 1942 roku zamordowano kilkudziesięciu mieszkańców puszczy...

Niżej protokół przesłuchania  jedynego ocalałego mieszkańca Półdroża Kazimierza Doszczeczko. Przesłuchiwali pracownicy białoruskiego NKGB w Mińsku...

Za oryginalnym protokołem tłumaczenie na j. polski...













Protokół przesłuchania
14 grudnia 1945 roku w Mińsku

Ja , śledczy oddziału NKGB, kapitan Łysenko wezwałem w charakterze  świadka Kazimierza Doszczeczko s. Nikodema urodzonego w 1902 r. w wiosce Sietryszcze Rejonu Iwienieckiego, Obwodu Baranowickiego, pochodzenia chłopskiego, Białorusa, obywatela ZSRR, wykształcenia podstawowego, bezpartyjnego, niekaranego, kierownika młyna w Chotowie, zamieszkałego w wiosce Usa Rejonu Iwienieckiego.

Uprzedzony o odpowiedzialności za mówienie nieprawdy  z art. 134 uk BCCR

Pytanie: Gdzie świadek mieszkał i czym się zajmował podczas niemieckiej okupacji Rejonu Iwienieckiego...

Odpowiedź: W okresie okupacji niemieckiej mieszkałem na terenie Rejonu Iwienieckiego, Obwodu Baranowickiego. Na początku  w wiosce Półdroże, a potem  w wiosce Tierefiejkie, 6 maja 1943 roku do ... 1944 r. tj. to wyzwolenia Rejonu Iwienieckiego,  przebywałem w partyzanckim oddziałe im. Kirowa, brygady Stalina.

Pytanie: Gdzie stacjonował  świadka partyzancki oddział?

Odpowiedź: Nasz partyzancki oddział stacjonował cały czas w rejonie wioski Rudnia w Puszczy Nalibockiej, Rejonu Iwienieckiego.

Pytanie: Czy świadek brał udział w walce zbrojnej z Niemcami będąc w partyzanckim oddziale?
Odpowiedź: W operacjach zbrojnych przeciwko Niemcom, bezpośredniego udziału nie brałem. Będąc w oddziale wykonywałem polecenia dowództwa.

Pytanie: Gdzie  świadek przebywał w lipcu 1942 roku?

Odpowiedź: W lipcu 1942 r. mieszkałem w wiosce Półdroże Rejonu Iwienieckiego.

Pytanie: Czy w lipcu 1942 roku w okolicy wioski Półdroże i w Puszczy Nalibockiej stacjonowały partyzanckie oddziały?

Odpowiedź: Tak stacjonowały.

Pytanie: A, czy prowadzili walkę zbrojną przeciwko Niemcom?

Odpowiedź: W rejonie wioski Półdroże w Puszczy Nalibockiej, partyzanci prowadzili walkę zbrojną przeciwko Niemcom do lipca 1942 roku i potem...

Pytanie: Co świadek wie o niemieckich ekspedycjach przeciwpartyzanckich w rejonie wioski Półdroże w Puszczy Nalibockiej?

Odpowiedź: Mieszkając w wiosce Półdroże, wiadomo mi, że w połowie lipca 1942 roku, policyjny oddział niemiecki składający się z Łotyszy przeprowadził p.partyzancką ekspedycję w rejonie wioski Półdroże w Puszczy Nalibockiej. Podczas tej operacji, Niemcy użyli swojego lotnictwa p-ko partyzantom. Widziałem wtedy, jak przeciw partyzantom walczył niemiecki oddział wielkości ok. batalionu i jak II (dwa) samoloty wspierały z powietrza atak Niemców. Wiadomo mi, że niemieckie samoloty zbombardowały wtedy w puszczy  leśnictwo Budy. Będąc deputatem Gminy Kamienieckiej, Rejonu Iwienieckiego interesowałem się rezultatami tej niemieckiej operacji. Stwierdzam, że Niemcy spalili wtedy wiele wiosek na terenie Gminy Kamienieckiej(sielsawiet). Spalili wioski: Wołka, Półdroże, Nowy Dwór, ... , Koźliki, Staśkowo, Sietryszcze, spalili ok. stu domów mieszkalnych ( z których część była na chutorach). Na terenie Rejonu Korelickiego spalili wtedy wioski: Kamieniecka Słoboda, Borek i  po połowie wiosek Potasznia i Nawuść, spalili w tych wioskach  ok. 70 - 80 domów. W ten sposób Niemcy spalili wtedy ogółem do 200 domów mieszkalnych. Równocześnie,  podczas tej operacji,   spalili ok. 815 mieszkańców. Wiadomo mi o tym z informacji o których się mówiło w sierpniu 1942 roku w Rejonie Kamienieckim (Kamień). Niemcy sami wtedy o tym pisali, że zabili 815 partyzantów i mieszkańców, którzy im pomagali. Wydarzenia te na terenie Rejonu Kamienieckiego sam wiele razy widziałem i osobiście doświadczyłem niemieckich działań. 

W drugiej połowie sierpnia Niemcy, zgromadzili ludność wioski Półdroże i innych wiosek, w budynku - suszalni lnu w Półdrożu. Więcej jak dwustu mieszkańców, wśród których ja z moją rodziną też się znajdowałem. Kiedy nas tam zgromadzili, rzucili 8 granatów rozrywających, które zabiły wielu ludzi i wielu raniły. Ranni krzyczeli i próbowali wyjść z zamkniętego budynku suszalni lnu, ale nikomu się to nie udało, przed drzwiami stali z bronią Niemcy. Kiedy ranni krzyczeli, to wtedy Niemcy weszli do środka i strzelali do nich. Ja w tym czasie cicho leżałem. Kiedy  ustały krzyki, Niemcy (karatieli) wnieśli do środka  dwa duże snopy słomy, które podpalili i wyszli na ulicę.  Kiedy słoma zaczęła się palić, ja w tym czasie z dwoma innymi osobami, które zostały przy życiu, wyłamaliśmy drzwi i zaczęliśmy uciekać, ale stojący wokół budynku suszalni lnu Niemcy strzelali do nas z karabinów i automatów. W rezultacie, dwóch mężczyzn, którzy wyskoczyli ze mną z ognia zostało zabitych niedaleko  budynku suszalni lnu. Mnie udało się uciec do lasu oddalonego ok. 100 m od msca kaźni (lnosusziłki). W ten sposób, ze wszystkich mieszkańców, którzy się tam znajdowali uciekłem tylko ja. Wszyscy pozostali zostali spaleni w budynku suszalni lnu.
Spaliła się wtedy moja żona Anna Doszczeczko c. Aleksandra.

Pytanie: Ile ludzi było ze świadkiem zamkniętych w  budynku suszalni lnu?

Odpowiedź: Było tam ze mną 24 ludzi. Pozostali byli spaleni w zabudowaniach należących do Michała Lipnickiego i do Michała Grygorcewicza.

Pytanie: Czy  komuś udało się uciec z tych  zabudowań? 

Odpowiedź: Nikomu nie udało się uratować z tych zabudowań. Znajdowało się tam ok. 200 ludzi i wszystkich spalili jednocześnie z tymi znajdującymi się w suszalni lnu.

Pytanie: Czy świadkowi wiadomo kto dowodził niemieckim oddziałem p-ko partyzantom i mieszkańcom?

Odpowiedź: Nie wiem kto nimi (Niemcami) dowodził. Wiem tylko, że tą ekspedycję prowadzili żołnierze narodowości łotewskiej. To oni przeprowadzili tą operację przeciwko partyzantom i mieszkańcom. Oprócz tego wiadomo mi jeszcze o zabiciu  pięciu rodzin w Nowym Dworze i 7 w Wołce  Rejonu Iwienieckiego. Nie wiem ilu wtedy zabili partyzantów. 

Podpisuję się pod przeczytanymi mi słowami zawartymi w protokole.

Przesłuchiwali: st. śledczy NKGB Białorusi kapitan Łysenko i prokurator major Bobkow.


Otrzymany od Przyjaciół z Republiki Białoruś...

Z rosyjskiego przetłumaczył: Stanisław Karlik





wtorek, 7 grudnia 2021

Eliasz Smolski - Rotmistrz Tatarski...

 Dokument przechowywany  w Muzeum w Klecku - Republika Białoruś.  Udostępniony na facebooku przez Mariusza Wołocznika...


"August Trzeci z Bożej Łaski Król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Podlaski, Inflancski, Smoleński, Smoleński, Siewierski, Czernichowski, et Dziedziczny Książę Saski i Elektor.

Oznajmujemy tym Listem Przywilejem Naszym, wszem wobec i każdemu z osobna komu o tym wiedzieć należy, Że My mając wzgląd na wierne Nam i Rzplitej usługi walecznego Eliasza Smolskiego Rotmistrza Naszego Tatarskiego, które chcąc Łaską Naszą Królewską (premiować) umyśliliśmy onemu i Małżonce Jego Dobra Ziemskie Dziemielów położone w Powiecie Grodzieńskim Parafii Szmurskiej leżące., zdawna od Najjaśniejszych Antenatów Naszych Tatarom nadane, teraz zaś po wyszłych Tatarach, to jest: Szabanie, Dydaże i Bracie Jego, tudzież Miklaszu, Alieju Abramowiczu, Szafranowiczu, Wronie, Semkowiczach, Sawiackich, Rudzieckiemu, Kazimierskim i innych, u kogożkolwiek  w (postawie), tym bardziej nulli Jure w Posesji będące dać i konferować. 

Takoż dajemy i konferujemy niniejszym Listem Przywilejem naszym: Vigore  uarego (?) wolni i mocni będąc urodzeni Eliasz i Zofia Smolscy Rotmistrzowie Nasi Tatarscy Małżonkowie, wyżej wyrażone dobra ziemskie Dziemielów, że kogożkolwiek  w zastawnicy lub mieszkalnej posesji zostające Jura vis windykować; i one w aktualne Swoje objąwszy dzierżawić tak jako przeszli Tatarowie za Granicę  wyszli (...) używali; mieć, trzymać, dzierżeć, używać, wszelkich sobie z nich pożytków, według swobodnego upodobania Swojego. 

Obiecujemy zaś po nas i Najjśniejszych Sukcesorach Naszych, iż (...przyznanych?)  w przyszłych dobrach Eliasza Smolskiego jak i Małżonce jego  dóbr Dziemielów Posesji nie oddalamy  ani do oddalania mocy nikomu nie damy, ale akt przy spokojnej tych dóbr posesji konserwować będziemy co i  (...) Sukcesorowie nasi uczynią, a urodzony Smolski Rotmistrz nasz Tatarski z innymi Tatarami Naszemi służbę wojenną nam i Rzplitej wiernie odprawować będzie, na co dla dla lepszej Wiary ręką się podpisawszy pieczęć WXLit. przycisnąć rozkazaliśmy. 

Dan w Warszawie dnia IX miesiąca stycznia Roku Pańskiego MDCCXLV (1745) panowania naszego XII Roku . Augustus Rex

Dobra Tatarskie Dziemielów w Powiecie Grodzieńskim leżące po wyszłych za Granicę Tatarach urodzonemu Eliaszowi Smolskiemu Rotmistrzowi naszemu Tatarskiemu i Małżonce jego conferunkować.

Józef Dulęba Jego Królewskiej Mości pieczęci mniejszej WXLit. sekretarz Jego.

Glosa marginalna: Roku 1746 Miesiąca Maja 12 dnia Stanąwszy personalita na Urzędzie do (...) Pan Eliasz Smolski Rotmistrz JKM. Ten Przywilej ad Acta  podał za niego Franciszek  Olizarowicz (...) Dulęba... 

Pieczęć na odwrocie dokumentu, której treść wyjaśnia, że z kancelarii królewskiej "przeszedł"  przez kancelarię Księcia  W. Ks. Litewskiego Michała Czartoryskiego.


W dokumencie mówi się też o "wyjściu Tatarów za granicę", co jak się wydaje wyjaśnił w swoim opracowaniu Stanisław Kryczyński: 

Po klęsce Karola XII pod Połtawą i wyjeździe Leszczyńskiego z Polski w r. 1709 dla Tatarów, którzy trzymali z królem Stanisławem i Szwedami, rozpoczęły się czasy nieznośnego ucisku. Klęska głodu i zarazy, jaka dotknęła Litwę w r. 1710 rozpaliła żarliwość religijną i podsyciła nietolerancję duchowieństwa katolickiego względem innowierców, a wśród nich i muzułmanów. Sejmiki litewskie w instrukcjach dla posłów na sejm walny w r. 1710 żądały zastosowania ostrych represyj na Tatarach, którzy opowiedziawszy się po stronie Leszczyńskiego „wespół ze Szwedami domy, dobra szlacheckie najeżdżali, rabowali i oprymowali. Szykany i ucisk ze strony szlachty i wojsk saskich doprowadziły do tego, że część Tatarów zmuszona była wyemigrować do Turcji. Kronikarz owych czasów pisze pod rokiem 1715, że „Tatarowie litewscy... nie mogąc znieść opresji saskich wojsk, zabrawszy się z całym domostwem, poszli do Wołoch, gdzie im Turcy dużą część kraju naznaczyli, w którym osiedli”. Ten kraj to niewątpliwie Dobrudża, gdzie siedzieli już Lipkowie przeniesieni z Kamieńca Podolskiego po traktacie karłowickim. Akta ziemskie z czasów Augusta II notują wiele wzmianek o emigracji Tatarów litewskich do Porty Otomańskiej, zwłaszcza do pogranicznego Chocima, i o konfiskatach, jakim ulegały majątki emigrantów, „którzy nie kontentując się protekcją naszą i Rzeczypospolitej do Porty Otomańskiej wyciągnęli”. Największe nasilenie tego ruchu przypada na pierwsze ćwierćwiecze XVIII w., ale i potem, aż do końca owego stulecia, wciąż wyjeżdżali Tatarzy do Chocima. Jedni osiadali tam na stałe, inni wracali ogarnięci tęsknotą za ojczystym krajem, by życia dokonać wśród swoich. Często wyjeżdżali Tatarzy do Chocima po wysłużeniu kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu lat w wojsku litewskim. Niektórzy wstępowali do wojska tureckiego, w którym otrzymywali rangi oficerów. Zachowały się ciekawe dokumenty, wystawiane przez Tatarów litewskich pozostających w służbie tureckiej w Chocimie"...


Smolscy herbu Araż mieli majątki  w tzw. Zapuszczy (Suwalszczyzna), przydomek Zapuszczański.(1)


Szmurły - wieś w Polsce położona w woj. podlaskim gm. Briańsk (W:Wikipedia).

wg. Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego... Szmurły, okolica powiat bielski  gub. Grodzieńskiej, w 3 okr. pol., gm. Grodzisk, o 28 w. od Bielska na wschód od drogi  z Brańska do Ciechanowa.

(1) Stanisław Kryczyński, Tatarzy Litewscy. Zakład Graficzny "Drukprasa", Warszawa 1938.


Stanisław Karlik


niedziela, 7 listopada 2021

Widokówka z Gross Gandern (Gądków Wielki)

 


Pozdrowienia z Gross Gandern - Gądków Wielki na Ziemi Lubuskiej...Widokówkę udostępniła p. Alicja Juszkiewicz Cyfer...

Widokówka niedatowana...

Liebe Schwester, da ich noch einige kleinigkeiten einzukaufen habe, so werde ich wahrscheinlich nächsten Sonntag also am 17 d. M. nach dort kommen. Herzlichen Grüss. Deine Schwester Luiza
Kochana siostro, zrobię jeszcze niewielkie zakupy i na pewno wrócę w następną niedzielę 17...Pozdrawiam serdecznie. Twoja siostra Luiza...

Stanisław Karlik