piątek, 5 listopada 2021

"W karczmie u Skniuta..."

 


(fragment z książki pt. "The Last Day of Naliboki" ("Ostatni dzień Nalibok") Mieczysława Klimowicza...   Zdarzenie  po 22 lipca 1941 roku - uderzenie Niemiec na ZSRR... Armia Czerwona cofa się na Wschód...  

 "W Nalibokach  pięciu żołnierzy (sowieckich) bez broni przyszło (weszło) do karczmy pana Skniuta i prosili go czy mógłby im dać coś do jedzenia, bo bardzo cierpią z głodu, ponieważ nie jedli nic od kilku dni. 

Pan Skniut  dobrze znał  miejskiego urzędnika Nalibok żydowskigo pochodzenia, który teraz był (lokalnym) komisarzem NKWD, więc skontaktował się z nim.  Powiedział jemu (poinformował) , że pięciu sowieckich żołnierzy przyszło do jego karczmy i domagają się bezpłatnego (darmowego) posiłku. Komisarz NKWD zaraz przyjechał swoim autem, zaparkował koło karczmy, wszedł do środka i wyprowadził żołnierzy na zewnątrz (przed karczmę). Zażądał legitymacji i jak tylko je zebrał, powiedział: -"Teraz skazuję was na śmierć bo jesteście bez broni"! 

Zastrzelił ich jednego po drugim, strzelając w głowy i zostawił zabitych na chodniku. Natychmiast wsiadł do auta i odjechał na wschód i znikł na zawsze (and disappeared from sight forever).  Nie jestem pewny co autor miał na myśli – czy to, że komisarz znikł z oczu z przed karczmy, czy że znikł  z Nalibok na zawsze.

Tego dnia duże grupy/wielu (great numbers – duża liczba) żołnierzy, większość bez broni, przechodziła przez Naliboki. Byli bardzo zaniepokojeni jak zobaczyli przed karczmą tych biednych młodych ludzi zabitych i dopytywali co się przydarzyło tym żołnierzom, dlaczego oni zostali zabici (executed – straceni)?

Pewni (niektórzy) lokalni ludzie powiedzieli (explained – wytłumaczyli) jak to się stało. Jako że ci żołnierze szli na wschód, zabrali pana Skniuta ze sobą, a później znaleziono go nieżywego (martwego, zabitego?)) gdzieś niedaleko Iwieńca. Pan Skniut został pochowany przez rodzinę i przyjaciół na żydowskim cmentarzu w Nalibokach.

Pan Skniut miał pięćdziesiąt parę lat ( was in his fifties -  był w piećdziesiątych latach), ale wyglądał dużo starzej bo nosił długą brodę. Mój przyjaciel Arkadiusz i ja przynosiliśmy panu Skniutowi leśne grzyby, szczaw i ryby z rzeki. On był dobrym  (strict – surowy, scisły) biznesmenem. Płacił nam gotówką za nasze dostawy, a my kupowaliśmy u niego w karczmie (in his bar - w jego barze) smaczną wędzoną suchą kiełbasę i jeszcze zostawało nam trochę reszty. 

Po południu w niedzielę, po mszy , jego karczma była zawsze pełna. To była dla nas uciecha przyglądać się pijakom wychodzącym wieczorem jak karczma zamykała się. Pan Skniut miał żonę, dwie śliczne dorosłe córki i dorosłego syna. Jego karczma miała dużą wziętość (highly appreciated – wysoce ceniona) u mieszkańców Nalibok." 

Z angielskiego przetłumaczył: Henryk Żurawiel  

   

 

Brak komentarzy: