czwartek, 4 listopada 2021

"Cud w Maczylinie..."

 (fragment książki Mieczysława Klimowicza pt. "The Last Day of Naliboki" )



Nagle pierwszego sierpnia rozeszła się pogłoska po całej nalibockiej parafii, że Matka Boska
 ( Najświętsza Maria Panna) ukazała się kilku osobom pracującym na polach pszenicy przy lasach w Maczylinie. 

Duże tłumy zaczęły napływać do Maczylina w  wielkiej nadziei zobaczenia cudu, bo ludzie czuli niepokój, że jakieś zło ujawni się w politycznym systemie. Wszycy byli w napiętym i emocjonalnym nastroju, cechowanym przestrachem i lękiem, więc z desperacją szukali pomocy w  nadprzyrodzonym zjawisku. Poza tem, coś nadzwyczajnego jest tak cudowne            i zadziwiające, że jest normalnie uważane za wstawiennictwo Boże, specjalnie jeżeli ktoś wierzy i ma nadzieję mimo tego, że może to być na próżno. 

Ludzie następnie zbierali się na tym miejscu, gdzie wiele osób widziało wspaniałą Matkę Boską. Zjawisko które nie można było wytłumaczyć żadnym prawem natury, jest często  uważane za cud. Mimo że dużo ludzi wpatrywało się z natężeniem, nie zobaczyli niczego. 

Natomiast ci, którym Matka Boska ukazała się, opisywali wizję, że to była wielka jasność na tle boru w której Matka Boska stała ze skrzyżowanymi rękoma, smutnie i pokornie pochyloną głową i łzami w oczach. Ci, którym było  dane (przeznaczone) widzieć to zjawisko, widzieli je wyraźnie i każdy z nich opisywał identyczną wizję.

 

W czasie tych cudownych objawień nasza rodzina przyszła żąć żyto. Nasze żyto       i pszenica rosły koło lasu po lewej stronie drogi o kilka rzędów od miejsca cudu.      Podczas gdy matka i jej przyjaciółki żęły żyto, a ojciec wiązał i składał snopki po piętnaście (w kopki ), ja nagle zauważyłem, że dużo ludzi biegło po drugiej stronie drogi. 

Kiedy powiedziałem rodzicom żeby zobaczyć co tam się dzieje, my wszyscy poszliśmy przez ściernisko w nadziei zobaczenia cudu. Niektóre osoby klękały           i wołały  “To jest cud”, ale ja stałem między innymi i nic nie widziałem z wyjątkiem niezwykłej jasności świecącej naprzeciwko lasu, ale myślałem że to jest tylko odbicie słońca od drzew, chociaż nie byłem pewny. Choć mieliśmy nadzieję to ani jedna osoba z naszej grupy nie widziała Matki Boskiej, pomimo że wizja pojawiała się przez cały pierwszy tydzień sierpnia 1938 roku.

 

Po tym tygodniu ludzie spędzali dużo czasu rozprawiając o tym cudzie.  Wielu utrzymywało że widzieli Matkę Boską i ci dawali identyczny opis wizji. Miedzy nimi byli dwaj kuzyni ojca, Edward Wolan i jego brat, Benedykt Klimowicz; poza tym byli pan Kostus, nasz organista, ksiądz Bajko ( czy Bojko), Leon (Szarzanowicz, chłopiec zawadiaka, znęcał się nad młodszymi dziećmi, kradł itd.- mój dopis)) i wiele innych osób. 

Ksiądz Bajko wielokrotnie powracał do tego wydarzenia w swoich niedzielnych kazaniach. Z czasem zostało to powszechnie uznane jako “Cud w Maliczynie”. Jak daleko rozeszła się wieść o tym cudzie i czy ksiądz Bajko poinformował o tym Watykan, nic nie wiadomo.

 

Leon powiedział swojemu ojcu, że widział Matkę Boską w Maczylinie I to mu sprawiło ciężkie cierpienie, trudne do zniesienia. Następnie powiedział  “Ojcze, ja nie mogę dalej tego znieść, ja muszę się przyznać, że popełniłem straszny grzech           i muszę odpokutować za to co zrobiłem. Ja skradłem pieniądze z ołtarza w naszym kościele i schowałem w starym drzewie przed domem”. (Były to pieniądze zbierane na budowę nowego kościoła)

 

Ojciec powiedział “Synu, idź i przynieś pieniądze do domu”.

 

Leon wlazł na drzewo i przyniósł pieniądze do domu i położył na stole. Ojciec sprawdził zawartość pudełka i stwierdził że nic nie brakuje i powiedział: - “Synu, weź te pieniądze i idź do księdza, wpierw wyspowiadaj się, a po spowiedzi oddaj  księdzu to pudełko z pieniędzmi”.  Od tego czasu Leon zmienił się i był nowym człowiekiem i żył w zgodzie z ludźmi Nalibok. 

Przetłumczył: Henryk Żurawiel  

Brak komentarzy: