Fragment z książki pt. "Ostatni Dzień Nalibok" (The Last Day Of Naliboki) Mieczysława Klimowicza.
Niejaki mieszkaniec wioski Terebejno nazwiskiem Szabunia, stał na czele grupy która witała na rynku Nalibok Sowietów zajmujących miasteczko. Szabunia od razu został mianowany naczelnikiem sowieckiej władzy w Nalibokach. Dotychczas Szabunia był uważany za prostego, nie bardzo rozgarniętego wiesniaka, ale jak się okazało, był sowieckim szpiegiem podstawionym przez USSR żeby zbierać informacje o osobach zatrudnionych przez polskie władze rządowe.
W pierwszych dniach swoich rządów, Szabunia z sowieckimi żołnierzami sprofanował kościół Św. Bartłomieja. Następnie jednej nocy, niedługo po zajęciu Nalibok, Szabunia w towarzystwie sowieckich żołnierzy zdruzgotał strzałami z karabinu maszynowego kolumnę Św. Jana postawioną w 1630 roku i uważaną za świętość przez parafian.
Wywołało to wielkie zgorszenie, a dla wielu ludzi przypomniało przepowiednie bardzo starego człowieka (108 lat, bezimienny) nazywanego Nostradamusem z Terebejno, które teraz sprawdzały się. Kilka osób poszło szukać jego, ale on znikł bez śladu. (strona 102).
Najprawdopodobniej powodem zabójstwa było oskarżenie Szabuni, przez
Nostradamusa przed mieszkańcami okolicy, o komunistyczne poglądy i działania.
(strona 126).
W międzyczasie Szabunia przekazał komisarzowi NKVD wykaz Polaków uważanych za
wrogich sowieckiemu reżymowi, wszyscy zostali aresztowani jednej nocy i zaginęli
gdzieś bez śladu w Rosji. Byli to członkowie POM, policjanci, i, wójt, sołtys i
ich rodziny; byli pierwszymi zesłanymi ofiarami z Nalibok i już nikt więcej o
nich nic nie słyszał (strona 105).
Jak tylko zaczęło świtać wielki konwój szedł na wschód przez
Naliboki, eskortowany przez sowieckich żołnierzy. Ludzie płakali ze strachu i
terroru, a krewni i sąsiedzi których nie
zabrano trworzyli się o przyszłość, co im ona przyniesie. (strona 109).
Konwój wywożnych na Sybir, jadący Wileńską ulicą Nalibok (str.110)
Teraz Szabunia aresztował
tych ludzi i najbardziej podejrzanych
trzymano na przesłuchanie w budynku NKVD w Iwieńcu. Między nimi poprzedni
wójt gminy. Szabunia wiedział, że wójt był polskim oficerem, pułkownikiem, że walczył
w Pierwszej Wojnie Światowej i brał udział w walkach przeciw Bolszewikom gdzie
został ranny w nogę i okulał. Autor widywał
wójta jak on chodził, kulejąc, do biura gminy.
Szabunia często jeździł do Iwieńca na przesłuchiwanie i torturowanie aresztowanych, czasami aż do śmierci. Tak się też stało z wójtem i ktoś z Nalibok powiadomił o tym księdza na plebanii, który zaniósł tę smutną wiadomość żonie wójta i jego synom Zygmuntowi i Ziukowi.
Ksiądz także ostrzegł panią wójtową, że może jej grozić niebezpieczeństwo i byłoby wskazane żeby znalazła bezpieczniejsze miejsce. Trafnym zbiegiem okoliczności okazało się, że żona pana wójta była kwalifikowaną pielęgniarką, a doktór Chwal właśnie potrzebował pomocy w lokalnym szpitaliku.
Pani
wójtowa podjęła pracę w szpitaliku i przeniosła się z własnego mieszkania, koło
jeziorka przy ulicy Piłsudskiego, do szpitalika ulokowanego w domu pana Wolana,
na przeciwko domu autora. Tam też mieszkał
doktór Chwal.(stona 112)
Rozwścieczony niepowdzeniem Szabunia
próbował zmuszać lokalnych Żydów żeby mu pomagali w szukaniu ks. prałata Bajko, Jana Radziwiłła i Alfonsa Łoiko, ale Żydzi teraz już nie chcieli mieć nic z tym wspólnego.
Poszukiwania jednak nadal
były prowadzone przez NKVD.
Ta niechęć Żydów była rezultatem ich wcześniejszego poparcia
Boszewików i Szabuni, które nie przyniosło Żydom żadnych korzyści.
’’Dotychczas’’ zauważył p. Machlis, ’’nic nie zyskaliśmy i z niczego
nie możemy być dumni’’.
’’ Nic nie zyskaliśmy?’’
zapytał p. Szymanowicz? ’’ Mów co straciliśmy! Patrz na mój interes: pusto! Ja nie
mogę dostać mąki, drożdży, soli ani innych materiałów żeby piec obwarzanki,
pieczywo, chleb. No widzisz, co za piekarz ze mnie?
No, pytam ciebie?"
’’Prawda’’
potwierdził p. Jankiel. ’’Koniec z nami. Nasze interesy są zrujnowane. Nie mamy żadnych
możliwości utrzymania się i przetrwania. Teraz nie mam nawet szans zbierać
ani rupieci ani szmat żeby wymieniać za
mydło. Pod tymi rządami człowiek nie może nawet być handlarzem rupieci. Poza
tym, co ten Szabunia wyrabia z Polakami, mnóstwo ich wysyła na Syberię, a innych męczy na śmierć
tutaj.’’ (strona 112/113)
z Nalibok i Iwieńca wszczęło poszukiwania, ale nie znaleźli ani śladu po Szabuni ani po rowerze. Trzeciego dnia przybył z Mińska specjalny oddział NKVD z psami i po dłuższym szukaniu, wreszcie znaleziono zabitego Szabunię o kilometr od drogi, w rozpadlinie, przykrytego gałęziami.
Ciało Szabuni zostało przewiezione przez NKVD do Nalibok i pochowano go na katolickim cmentarzu przy kościele Św. Bartłomieja. Na grobie komuniści postawili pomnik z czerwoną gwiazdą i sierpem, zamiast krzyża.
Kiedy
parafianie zobaczyli ten pomnik, byli bardzo zgorszeni takim zhańbieniem poświęconego
cmentarza, ale nie bardzo dziwili się temu, bo wiedzieli do jakich profanacji są
zdolni sowieci i komuniści.
W nocy, nie wiadomo czy to
jedna osoba, czy więcej, rozbił pomnik Szabuni i załatwił się na jego
grobie. Kiedy następnego poranka kilka osób miasteczka poszło odwiedzić
cmentarz, zobaczyli że pomnik Szabuni jest kompletnie zburzony a na jego grobie
jest duża kupa ludzkiego ekskrementu. (strona 125/126) .
Z angielskiego przetłumaczył: Henryk Żurawiel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz