sobota, 28 sierpnia 2021

Szabunia..."The Last Day of Naliboki"

 

Fragment z książki pt. "Ostatni Dzień Nalibok" (The Last Day Of Naliboki) Mieczysława Klimowicza. 

Niejaki mieszkaniec wioski Terebejno nazwiskiem Szabunia, stał na czele grupy która witała na rynku Nalibok Sowietów zajmujących miasteczko. Szabunia od razu  został mianowany naczelnikiem sowieckiej władzy w Nalibokach. Dotychczas Szabunia był uważany za prostego, nie bardzo rozgarniętego wiesniaka, ale jak się okazało, był sowieckim szpiegiem podstawionym przez    USSR żeby zbierać informacje o osobach zatrudnionych przez polskie władze rządowe. 

W pierwszych dniach swoich rządów, Szabunia z sowieckimi żołnierzami sprofanował kościół Św. Bartłomieja. Następnie jednej nocy,  niedługo po zajęciu Nalibok, Szabunia  w towarzystwie sowieckich  żołnierzy zdruzgotał strzałami z karabinu maszynowego kolumnę Św. Jana  postawioną w 1630 roku i uważaną za świętość przez parafian.  

Wywołało to wielkie zgorszenie, a dla wielu  ludzi przypomniało przepowiednie bardzo starego człowieka (108 lat, bezimienny) nazywanego Nostradamusem z Terebejno, które teraz sprawdzały się. Kilka osób poszło szukać jego, ale on znikł bez śladu. (strona 102).

 

 
Szabunia i Nostradamus z Terebejna (str. 103)

 Pewnego razu,  kiedy ojciec autora (Wilhelm Klimowicz) był w Maczylinie             i spotkał tam znajomego pana Kanawała, który mieszkał niedaleko Terebejna, dużo wiedział o Szabuni i powiedział panu  Klimowiczowi,  że  Szabunia był podejrzany o zabicie starego wieszcza, (tu autor chyba dał polot dramatycznej wyobraźni, bo pisze że Szabunia pociął ciało starca na kawałki, gotował i dawał świniom, a kości spalił i wrzucił do pobliskiego strumienia i dlatego ślad po nim zaginął).

 Najprawdopodobniej powodem  zabójstwa było oskarżenie Szabuni, przez Nostradamusa przed mieszkańcami okolicy, o komunistyczne poglądy i działania. (strona 126).

 Szabunia jako przewodniczący ‘sielsawietu’ współpracował blisko z lokalnym komisarzem  NKVD i zaangażował też lokalnych Żydów do wykrywania członków Polskiej Organizacji Młodzieżowej (POM mój skrót), specjalnie tych których uważano że byli wrogo nastawieni do Żydów i komunistów.  

W międzyczasie Szabunia przekazał  komisarzowi NKVD wykaz Polaków uważanych za wrogich sowieckiemu reżymowi, wszyscy zostali aresztowani jednej nocy i zaginęli  gdzieś  bez śladu w Rosji. Byli to członkowie POM, policjanci, i, wójt, sołtys i ich rodziny; byli pierwszymi zesłanymi ofiarami z Nalibok i już nikt więcej o nich nic nie słyszał (strona 105).

 Następnie Szabunia przekazał NKVD całą listę nazwisk i adresów wszystkich gajowych, leśniczych i nadleśniczych na skazanych na zesłanie na Sybir. Autor, pamiętam że to było wcześnie w styczniu ( właściwie było to 10 - go lutego 1940),  w bardzo mroźną pogodę, kiedy ponad tysiąc rodzin było wywiezione z całego rejonu nowogródzkiego, w tym 350 rodzin, około 1500 kobiet, dzieci i mężczyzn z samej Puszczy Nalibockiej. 

Jak tylko zaczęło świtać wielki konwój szedł na wschód przez Naliboki, eskortowany przez sowieckich żołnierzy. Ludzie płakali ze strachu i terroru, a krewni i sąsiedzi których  nie zabrano trworzyli się o przyszłość, co im  ona przyniesie. (strona 109).

 

       

       

                  

                                    Konwój wywożnych  na Sybir, jadący Wileńską ulicą Nalibok  (str.110)

 Przed wojną w swoim szpiegowskim zawodzie Szabunia zdobył wiele informacji o różnych osobach w Nalibokach i okolicy.

Teraz Szabunia aresztował tych ludzi i najbardziej  podejrzanych trzymano  na przesłuchanie w  budynku NKVD w Iwieńcu. Między nimi poprzedni wójt gminy. Szabunia wiedział, że wójt był polskim oficerem, pułkownikiem, że walczył w Pierwszej Wojnie Światowej i brał udział w walkach przeciw Bolszewikom gdzie został ranny w nogę  i okulał. Autor widywał wójta jak on chodził, kulejąc, do biura gminy.

Szabunia często jeździł do Iwieńca na przesłuchiwanie  i torturowanie aresztowanych, czasami aż do śmierci. Tak się też stało z wójtem i ktoś  z Nalibok powiadomił o tym księdza na plebanii, który zaniósł tę smutną wiadomość żonie wójta i jego synom Zygmuntowi i Ziukowi. 

Ksiądz także ostrzegł panią wójtową, że może jej grozić niebezpieczeństwo i byłoby wskazane żeby znalazła bezpieczniejsze miejsce. Trafnym zbiegiem okoliczności okazało się, że żona pana wójta była kwalifikowaną pielęgniarką, a doktór Chwal właśnie potrzebował pomocy w lokalnym szpitaliku. 

Pani wójtowa podjęła pracę w szpitaliku i przeniosła się z własnego mieszkania, koło jeziorka przy ulicy Piłsudskiego, do szpitalika ulokowanego w domu pana Wolana, na przeciwko domu autora. Tam też  mieszkał doktór Chwal.(stona 112)

 Tymczasem Szabunia, jak wściekły pies, przetrząsał Naliboki szukając ks. prałata Bajko, ale Naliboczanie ukrywali  go tak dobrze, że i diabeł by go nie znalazł.

Rozwścieczony niepowdzeniem Szabunia próbował zmuszać lokalnych Żydów żeby mu pomagali w szukaniu  ks. prałata Bajko, Jana Radziwiłła i Alfonsa Łoiko, ale Żydzi teraz już nie chcieli mieć nic z tym  wspólnego.

Poszukiwania jednak nadal były prowadzone przez NKVD.

Ta niechęć  Żydów była rezultatem ich wcześniejszego poparcia Boszewików i Szabuni, które nie przyniosło Żydom żadnych korzyści.

’’Dotychczas’’  zauważył  p. Machlis, ’’nic nie zyskaliśmy i z niczego nie możemy być dumni’’.

’’ Nic nie zyskaliśmy?’’ zapytał p. Szymanowicz? ’’ Mów co straciliśmy! Patrz na mój interes: pusto! Ja nie mogę dostać mąki, drożdży, soli ani innych materiałów żeby piec obwarzanki, pieczywo, chleb. No widzisz, co za piekarz ze mnie?

No, pytam ciebie?"

’’Prawda’’ potwierdził p. Jankiel. ’’Koniec z nami.  Nasze interesy są zrujnowane. Nie mamy żadnych możliwości utrzymania się i przetrwania. Teraz nie mam nawet   szans zbierać ani rupieci ani  szmat żeby wymieniać za mydło. Pod tymi rządami człowiek nie może nawet być handlarzem rupieci. Poza tym, co ten Szabunia wyrabia z Polakami, mnóstwo  ich wysyła na Syberię, a innych męczy na śmierć tutaj.’’ (strona 112/113)

 W marcu Szabunia aresztował szereg ludzi, których NKVD uwięziło w Baranowiczach. Między nimi był wuj autora Józef  Łojko,  kuzyn Kazimierz Wolan i nauczyciel pan Gumiński.

 W kwietniu Szabunia zesłał więcej rodzin na Syberię. Kiedy Szabunia przyszedł z NKVD zabrać na zesłanie rodzinę sołtysa pana Grygorcewicza, dwuch jego  dorosłych synów nie było w domu. Wściekły Szabunia kazał zbić pana Grygocewicza, a potem  zabrać jego, jego żonę, córkę i trzeciego syna na wywóz na Sybir.  Od tego czasu dwaj pozostali synowie pana Grygorcewicza stali się zbiegami od NKVD i zaprzysięgli Szabuni zemstę, bez względu na konsekwencje.

 Pewngo dnia w maju, jak zwykle, Szabunia pojechał rowerem do Iwieńca, ale tego dnia nie dojechał, zniknął. Kiedy nie zjawił się w Iwieńcu, NKVD

z Nalibok i Iwieńca wszczęło poszukiwania, ale nie znaleźli ani śladu po Szabuni ani po rowerze. Trzeciego dnia przybył z Mińska specjalny oddział NKVD z psami i  po dłuższym szukaniu, wreszcie znaleziono zabitego Szabunię      o kilometr od drogi, w rozpadlinie, przykrytego gałęziami.

Ciało Szabuni  zostało przewiezione przez NKVD do Nalibok i pochowano go na katolickim cmentarzu przy kościele Św. Bartłomieja. Na grobie komuniści postawili pomnik z czerwoną gwiazdą i sierpem, zamiast krzyża. 

Kiedy parafianie zobaczyli ten pomnik, byli bardzo zgorszeni takim zhańbieniem poświęconego cmentarza, ale nie bardzo dziwili się temu, bo wiedzieli do jakich profanacji są  zdolni sowieci i komuniści.

W nocy, nie wiadomo czy to jedna osoba, czy więcej, rozbił pomnik Szabuni                     i załatwił się na jego grobie. Kiedy następnego poranka kilka osób miasteczka poszło odwiedzić cmentarz, zobaczyli że pomnik Szabuni jest kompletnie zburzony a na jego grobie jest duża kupa ludzkiego ekskrementu. (strona 125/126) .  

Z angielskiego przetłumaczył: Henryk Żurawiel


Brak komentarzy: