Relacje byłych mieszkańców miasteczka Wołożyn w województwie nowogródzkim II Rzeczypospolitej...
Fotografie z archiwum domowego Andrzeja Żebrowskiego opublikowane w artykule Piotra Polechońskiego pt. Wyjątkowa historia. Niepodległość wg rodziny Żebrowskich. Portal GK 24.pl
Ksiądz Antoni Udalski rocznik 1889, ukończył Seminarium Wileńskie. Figuruje w wykazie Alumnów - Alumnii seminarii Dioecenasi Vilnensis anno scholari 1908 - 9.
W Schematyźmie za 1939 r., pod hasłem Wołożyn znajduje się nast. informacja:
W kolejności, daty niżej oznaczają: nativit - urodzony 1889, sacerdus - ksiądz 1913, oficii - urzędnik, proboszcz 1919...
Ksiądz Antoni Udalski księdzem został w 1913 r. (sacerdes - ksiądz), był proboszczem kościoła pw. św. Józefa w Wołożynie w Dekanacie Wiszniewskim od 1919. Ksiądz Kazimierz Sołowiej był wikariuszem i szkolnym katechetą. (1)
Fotografia opublikowana na fb przez Puszczańskiego Pana z Republiki Białoruś. Bazyli Bujalski, ojciec Ireny Bujalskiej, który w Wołożynie był urzędnikiem Kasy Stefczyka siedzi w środku ze splecionymi palcami obu rąk.
Relacja Ireny Bujalskiej...
"Jeden z członków rodziny Rogowin, Chona, prawdopodobnie za działalność komunistyczną przebywał kilka lat w więzieniu w Berezie Kartuskiej.
W tym czasie jego żona aby się utrzymać z małym dzieckiem, zarabiała na życie sprzedając „po domach” pieczywo z miejscowej piekarni. Zarobek był niewystarczający, dlatego pewnego dnia zwróciła się o wsparcie do miejsciowego rabina. Na jej prośbę, rabin powiedział: – „Dlaczego prosisz mnie o pomoc? Idź do księdza!”
Kiedy o zdarzeniu dowiedział się Bazyli Bujalski – urzędnik miejscowej Kasy Stefczyka, zaoferował kobiecie pomoc materialną. Jego córka Irena pamięta, jak ojciec wyciągnął z kieszeni portfel i wręczył kobiecie pieniądze. Miał wtedy powiedzieć: – „To na połowę krowy, ale rabina musisz słuchać, więc lepiej idź do księdza.”
Miejscowy proboszcz, ksiądz Antoni Udalski z parafii św. Józefa wręczył kobiecie pieniądze
„na drugą połowę krowy”. Mimo poprawy sytuacji finansowej, żona Chony Rogowina, nadal sprzedawała pieczywo." (2)
Relacja Ksawerego Suchockiego...
"W 1939 r. ukończyłem 1 klasę szkoły powszechnej i przez całe wakacje byłem na kolonii w Nowojelni k. Nowogródka. Z Wołożyna było nas troje dzieci, był jeszcze chłopiec którego nazwiska nie pamiętam. Do domu wróciliśmy razem z mamą tego chłopca. Po powrocie do Wołożyna, za kilka dni „przyszli Rosjanie”. Cały Wołożyn był zastawiony wojskiem, samochodami, czołgami, końmi i różnymi armatami. Przez kilka dni wychodziłem z mamą do centrum miasta. Wyglądaliśmy, czy tata wraca z wojny, ale nie wrócił. Wielu żołnierzy w mundurach wracało.
Pewnego razu kiedy byłem z mamą na rynku, usłyszeliśmy krzyki przed plebanią. Grupa ludzi w różnym wieku krzyczała: „Wyhadi!”, „Wyhadi!”. Mieli ze sobą torby z kamieniami i krzycząc rzucali nimi w budynek plebani. Po chwili wyszedł ksiądz w sutannie i powiedział: „Ludzie czego wy chcecie ?”, „Co ja wam złego uczyniłem ?”, a oni jeszcze bardziej rzucali w niego kamieniami. Ksiądz chroniąc się zakrywał głowę rękami.
Moja mama – Emilia Suchocka z domu Adamowicz, krzyczała do tego tłumu (grupa ok. 20 – 30 ludzi): „Ludzie co wy robicie, przecież to ksiądz ?”. Ja w obawie przed zemstą i pobiciem szarpnąłem mamę za rękę i oddaliliśmy się stamtąd. Podobne grupy grasowały po całym Wołożynie.
Innym razem widziałem również z mamą jak atakowali sekretarza ze starostwa. Przez dłuższy czas gonili go po ulicy i rzucali w niego kamieniami a on zasłaniał głowę i twarz rękami ale już był pokrwawiony. Ludzie mówili, że to grupy Rosjan i wołożyńscy komuniści zorganizowali te ekscesy. Komuniści, już wcześniej mieli sporządzić listy z nazwiskami; żołnierzy zawodowych, policjantów, urzędników, sklepikarzy itp., i że listy te przekazali dla NKWD." (3)
Relacja Janiny Zdasień...
"Gdy pewnego dnia weszłam do państwa Bujalskich, siedział nieznany mi gość, lat ok. 40. To był znany w Wołożynie Żyd, Rogowin. Rodzina Rogowinów była liczna w Wołożynie. Rogowin mówił dobrze po polsku, bez żadnych akcentów. Opowiadał znaną nam ze słyszenia historię kamienowania Księdza Proboszcza Udalskiego.
Ksiądz, bardzo godny człowiek, ślusarz – amator, w piwnicy kościoła miał pracownię ślusarską.
We wtorek 19.IX. (po wejściu wojsk sowieckich) ktoś postanowił aresztować Księdza. Szukano go wszędzie w plebanii. Znaleziono w piwnicy kościoła. Gdy wyprowadzano Księdza, obok kościoła odbywał się wtorkowy rynek. Uczestnicy rynku z okolicznych wsi, to w większości ludzie wyznania prawosławnego. Jakaś baba rzuciła w Księdza gruszką, na to hasło inne zaczęły rzucać kamieniami.
Rogowin opowiada:
Mieszkam przy rynku, we wtorek wpada mój kuzyn krzycząc, żeby ratować Księdza, bo go zabiją. Wybiegłem z mieszkania i widząc, co się dzieje wskoczyłem na jakieś podwyższenie i zacząłem krzyczeć:
„Grażdanie, co wy robicie? Na początek naszej upragnionej władzy chcecie zabić człowieka? Tyle lat czekaliśmy na oswobodzenie z pańskiego jarzma i teraz zostawmy wszystko sprawiedliwej władzy sowieckiej. Jeżeli Sowiecka Właść uzna księdza winnym, na pewno poniesie on karę, a teraz pozwólmy mu odejść spokojnie”.
Zaprowadziłem Księdza na plebanię. Księdzu temu nie dam zrobić krzywdy, bo gdy od polskich władz otrzymałem wyrok więzienia, żona moja z dziećmi została bez środków do życia, wtedy właśnie Ksiądz Udalski ratował moją rodzinę od śmierci głodowej, wspomagał czym mógł i teraz nie pozwolę zrobić Mu krzywdy.
Ksiądz Proboszcz Antoni Udalski
Może słowa pisane przeze mnie będą jedynym wspomnieniem o tym Człowieku przez wielkie C. Może ktoś kiedyś przeczyta, co o Nim piszę.
Ksiądz Udalski z kościoła wołożyńskiego nie był aresztowany przez sowieckie władze. Nabożeństwa w kościele odbywały się regularnie do mojego wyjazdu z Wołożyna.
Po wejściu Niemców, gdy zaczęły się prześladowania Żydów, piekarz z kolonii urzędniczej Dratwicki zwrócił się do Księdza z prośbą o ochrzczenie jego ośmioletnego synka.
Po moim przyjeździe do Wołożyna w czerwcu 1939 r. opowiadano, że Dratwicki ożenił się z Żydówką. Gdy się urodził syn, ojciec chciał go ochrzcić, ale zaprotestowało społeczeństwo żydowskie. Powiedzieli, że nigdy nie dopuszczą do ochrzczenia żydowskiego chłopca.
Kiedy więc Dratwicki zwrócił się o chrzest, mimo zakazu władz niemieckich Ksiądz ochrzcił chłopca.
Matką chrzestną była pani magister z apteki, piękna pani, pamiętam ją. Niestety nie pamiętam, kto był ojcem chrzestnym.
Gdy władze niemieckie dowiedziały się o chrzcie dziecka żydowskiego, kazały zastrzelić Księdza i rodziców chrzestnych.
Tak poległ Ksiądz Antoni Udalski, wypełniając swój obowiązek.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!" (4)
Podobnie jak ostatni Dyrektor Lasów Państwowych II Rzeczypospolitej Adam Loret, ksiądz proboszcz z kościoła pw. św. Józefa w Wołożynie Antoni Udalski nie ma grobu i, nie wiemy gdzie został pochowany...
Stanisław Karlik
(1) Schematyzmy Diecezji Wileńskiej za rok 1908 - 9 i 1939, (W:) Biblioteka Kresowa - Potyczki z historią.
(2), (3), (4) Artykuły na Blogu Kresowym Stanisława Karlika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz