https://www.bndestem.nl/oosterhout/veteraan-anton-behield-emotionele-band-met-polen~ab78aab7/
Weteran Anton zachował emocjonalną więź z Polską
Po wyzwoleniu Bredy młody polski żołnierz Anton
Adamowicz znalazł się w Dongen. Tu ożenił się z Holenderką i założył rodzinę.
Anton
Adamowicz był ostatnim jeszcze żyjącym polskim weteranem w Dongen. Zmarł 7
września 2016 r. w wieku 96 lat. Każdy w miasteczku znał tego przyjacielskiego
człowieka o niepozornej posturze, który chętnie ucinał pogawędkę z ludźmi,
których spotykał podczas swoich długich przechadzek. „Po pracowitym życiu,
pracy w miejscowej fabryce butów i swoim wcześniejszym przejściu na emeryturę
mój ojciec chodził często na wielogodzinne przechadzki”, opowiada córka Jose.
„Martwił się o swoje zdrowie; zawały serca i różne operacje. Spacerowanie to
było jego hobby, tak jak plecenie koszyków, które potem rozdawał każdemu.”
W jaki
sposób konkretnie Anton znalazł się w Dongen pozostaje dla córki Jose i zięcia
Mańka Karlika w dużym stopniu zagadką. „Mój ojciec rzadko opowiadał o wojnie.
On był najmłodszym w rodzinie mającej dziesięcioro dzieci. Rodzina mieszkała w
gospodarstwie chłopskim w Pohorełce we wschodniej Polsce.” Podczas prac w polu
19-letni Anton zostaje pojmany przez Rosjan. „Co może
wydawać się dziwnym pozwolono Polakom założyć swoje wojsko. I tak wylądował on
w Iranie, a potem przez Bliski Wschód, Afrykę Południową w Anglii. Opowiadał
trochę o tych podróżach, ale kiedy zadawałam pytania, rozmowa się kończyła.
Jako dziecko nie nie chcesz dopytywać, kiedy czujesz, że jest to niewygodne.”
Po inwazji na Normandię Anton jako żołnierz Pierwszej Polskiej
Dywizji Pancernej wszedł na teren
Holandii od strony regionu Flandria Zelandzka, po czym dywizja ruszyła w
kierunku Bredy. Po wyzwoleniu, jesienią roku 1944, Anton wraz z innymi polskimi
żołnierzami przebywa w klasztorze przy Hoge Ham w Dongen. Potem
zarabiał na życie u pewnej dużej rodziny, naprzeciwko
straży pożarnej. „Moja matka była dzieckiem w dużej rodzinie, która żyła w
pobliżu i te rodziny regularnie grały ze sobą w karty. W taki sposób moi
rodzice się poznali. W roku 1948 wzięli ślub. Ja mam jeszcze starszą siostrę i
brata.” Ojciec Anton był opiekuńczym człowiekiem, rodzina była dla niego
wszystkim. „Jego własna rodzina rozłączyła się w czasie wojny. Dopiero w 1958
roku pojechał on razem z innymi polskimi weteranami do Polski na spotkanie
rodzinne. Bracia i siostry mieszkali rozsiani po Ameryce, Kanadzie, a jeden był
przez lata zaginiony na Białorusi. Jego ojciec umarł młodo, a jego matka nigdy
mojego ojca nie zobaczyła ponownie. Niemcy doszczętnie spalili wieś a
mieszkańców zabrali do obozów pracy do Niemiec. Nikt w domu się nie ostał.”
Po obaleniu muru w roku 1989 spotkania rodzinne stają się
częstsze. „Mój ojciec nigdy nie miał potrzeby, aby wrócić do Polski. Kiedy ja
chciałam jechać do Polski, w okolice gdzie on dorastał (tutaj jest chyba
pomyłka w tekście, bo obszar gdzie Anton dorastał znalazł się po wojnie w
Związku Sowieckim – dopisek tłumacza), poszedł ze mną w celu załatwienia
wizy. Dawał mi dużo swobody. Tak więc spodobało mu się, że po trzymiesięcznym
pobycie wróciłam z polskim przyjacielem.” Mąż Maniek: „Z Antonem rozmawialiśmy
coraz mniej po polsku. Byliśmy zintegrowani i czuliśmy się w Holandii jak w
domu. Jednakże on ciągle utrzymywał emocjonalny związek z Polską.”
Do samego końca Anton mieszkał samodzielnie, również po śmierci
swojej żony sześć lat wcześniej. „Mój ojciec umiał dobrze gotować, jadł zawsze
zdrowo. Na swoje codzienne przechadzki chodził z pomocą chodzika dla seniorów.”
Zapalenie płuc zakończyło jego życie.
1. Jose Karlik, córka Antona Adamowicza
z Dongen, z koszykami, które jej ojciec chętnie wyplatał w wolnym czasie.
2. Anton Adamowicz w dżipie podczas
uroczystości 70-lecia wyzwolenia w Dongen.
3. Anton Adamowicz w Brukseli, rok po
wyzwoleniu.
Wyróżniony tekst poza głównym tekstem:
Mój ojciec nigdy nie miał potrzeby, aby
wracać do Polski.
Z holenderskiego przetłumaczył Wojciech Karlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz