Autorem historycznego studium jest Wojciech Szatkowski, wnuczek jednego z "twórców Goralenvolku" pod okupacją niemiecką na ziemiach polskich.
Historycy nadal stawiają pytanie: jak mogło dojść do kolaboracji z Niemcami na Podhalu, i dlaczego znalazła się grupa Polaków - Górali, która poszła z nimi na współpracę.
Z lektury opracowania ewidentnie widać, że operację "Goralenvolk" Niemcy przygotowywali jeszcze przed atakiem na Polskę w 1939 r. Aktywnym na tym polu był ich wywiad wojskowy Abwehra.
Niemcy znaleźli teoretyczne podstawy "tego ruchu" twierdząc, że polscy Górale mają pochodzenie germańskie.
Po zajęciu ziem polskich, używając swego rodzaju fortelu - zorganizowali pielgrzymkę na Jasną Górę do Częstochowy, a Wacław Krzeptowski złożył hołd Hansowi Frankowi na Wawelu...
Czołowy lider "ruchu" Wacław Krzeptowski przed wojną był działaczem SL, miał długi finansowe dla Skarbu Państwa. Z pewnością sytuację tą wykorzystali dr Henryk Szatkowski i Witalis Wieder - inteligenci, którzy de facto byli spirytus movens "schizmy".
O obu panach dowiemy się z książki wiele. Dowiemy się o akcji kart rozpoznawczych - kennkart G, i dlaczego miało to dla Niemców znaczenie, oraz jak się skończyło. Jakie czynniki decydowały, że niektóra ludność góralska przyjmowała karty.
Znajdziemy w opracowaniu wiadomości o tworzeniu Legionu Góralskiego Waffen SS. Pierwsza próba jego tworzenia w 1942 r. skończyła się fiaskiem. Dość powiedzieć, że cała operacja skończyła się fiaskiem, a Górale nie dali się wciągnąć do "niemieckiej gry".
Obok znanego opracowania "Walka podziemna na szczytach" Włodzimierza Wnuka, książka Wojciecha Szatkowskiego jest z pewnością encyklopedią wiedzy minionego i trudnego czasu lat niemieckiej okupacji na Podhalu.
Wydaje się, że swego rodzaju motywacją dla Autora było ustalenie losów dziadka dr. Henryka Szatkowskiego, który po wojnie "gdzieś przepadł".
Jego żona, a Babcia Autora nigdy nie przyjęła kennkarty G, i w trudnych okupacyjnych warunkach pozostała Polką - Góralką. Po wojnie wychowała troje dzieci, znosząc niejednokrotnie szykany ze strony "nowej administracji".
Witold Szatkowski z IPN może być dumny ze swojej Babci, tak jak większość Górali, która nie padła na kolana przed Niemcami. Konfederacja Tatrzańska jest tego najlepszym przykładem...
Renegaci skończyli na "suchej gałęzi"...
Świetne opracowanie oparte na dotychczas nieznanych opinii publicznej dokumentach, które przedstawiają prawdziwy obraz niemieckiej okupacji na Podhalu.
Nasuwa się refleksja o formach kolaboracji z Niemcami podczas II wś. Warto postawić pytanie czy zawsze kolaboracja jest taka sama. Już na pierwszy rzut oka widać, że często najogólniej mieliśmy do czynienia z kolaboracją dobrowolną, ale była też kolaboracja wymuszona. Wydaje się, że swego rodzaju "zakamuflowaną" ale wymuszoną była kolaboracja spod znaku G "Goralenvolk."
W opracowaniu wiele nazwisk i unikalnych fotografii - całość z przypisami 671 stron.
Książkę wydała Firma Księgarsko Wydawnicza Kanon. Copyright by Wojciech Szatkowski 2012. Dystrybucja: Księgarnia Poraj ul. Krupówki 50, 34 - 500 Zakopane. www. kanon. org.pl
Stanisław Karlik
Historycy nadal stawiają pytanie: jak mogło dojść do kolaboracji z Niemcami na Podhalu, i dlaczego znalazła się grupa Polaków - Górali, która poszła z nimi na współpracę.
Z lektury opracowania ewidentnie widać, że operację "Goralenvolk" Niemcy przygotowywali jeszcze przed atakiem na Polskę w 1939 r. Aktywnym na tym polu był ich wywiad wojskowy Abwehra.
Niemcy znaleźli teoretyczne podstawy "tego ruchu" twierdząc, że polscy Górale mają pochodzenie germańskie.
Po zajęciu ziem polskich, używając swego rodzaju fortelu - zorganizowali pielgrzymkę na Jasną Górę do Częstochowy, a Wacław Krzeptowski złożył hołd Hansowi Frankowi na Wawelu...
Czołowy lider "ruchu" Wacław Krzeptowski przed wojną był działaczem SL, miał długi finansowe dla Skarbu Państwa. Z pewnością sytuację tą wykorzystali dr Henryk Szatkowski i Witalis Wieder - inteligenci, którzy de facto byli spirytus movens "schizmy".
O obu panach dowiemy się z książki wiele. Dowiemy się o akcji kart rozpoznawczych - kennkart G, i dlaczego miało to dla Niemców znaczenie, oraz jak się skończyło. Jakie czynniki decydowały, że niektóra ludność góralska przyjmowała karty.
Znajdziemy w opracowaniu wiadomości o tworzeniu Legionu Góralskiego Waffen SS. Pierwsza próba jego tworzenia w 1942 r. skończyła się fiaskiem. Dość powiedzieć, że cała operacja skończyła się fiaskiem, a Górale nie dali się wciągnąć do "niemieckiej gry".
Obok znanego opracowania "Walka podziemna na szczytach" Włodzimierza Wnuka, książka Wojciecha Szatkowskiego jest z pewnością encyklopedią wiedzy minionego i trudnego czasu lat niemieckiej okupacji na Podhalu.
Wydaje się, że swego rodzaju motywacją dla Autora było ustalenie losów dziadka dr. Henryka Szatkowskiego, który po wojnie "gdzieś przepadł".
Jego żona, a Babcia Autora nigdy nie przyjęła kennkarty G, i w trudnych okupacyjnych warunkach pozostała Polką - Góralką. Po wojnie wychowała troje dzieci, znosząc niejednokrotnie szykany ze strony "nowej administracji".
Witold Szatkowski z IPN może być dumny ze swojej Babci, tak jak większość Górali, która nie padła na kolana przed Niemcami. Konfederacja Tatrzańska jest tego najlepszym przykładem...
Renegaci skończyli na "suchej gałęzi"...
Świetne opracowanie oparte na dotychczas nieznanych opinii publicznej dokumentach, które przedstawiają prawdziwy obraz niemieckiej okupacji na Podhalu.
Nasuwa się refleksja o formach kolaboracji z Niemcami podczas II wś. Warto postawić pytanie czy zawsze kolaboracja jest taka sama. Już na pierwszy rzut oka widać, że często najogólniej mieliśmy do czynienia z kolaboracją dobrowolną, ale była też kolaboracja wymuszona. Wydaje się, że swego rodzaju "zakamuflowaną" ale wymuszoną była kolaboracja spod znaku G "Goralenvolk."
W opracowaniu wiele nazwisk i unikalnych fotografii - całość z przypisami 671 stron.
Książkę wydała Firma Księgarsko Wydawnicza Kanon. Copyright by Wojciech Szatkowski 2012. Dystrybucja: Księgarnia Poraj ul. Krupówki 50, 34 - 500 Zakopane. www. kanon. org.pl
Stanisław Karlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz