Strażnica Korpusu Obrony Pogranicza w Pomorszczyźnie k. Rakowa woj. wileńskie, została zaatakowana przez oddziały sowieckie 17 września 1939 roku.
Strażnice KOP Iwieniec na granicy państwowej Polski z ZSRR. Mapka z opracowania Tomasza Głowińskiego pt. "Zapomniany garnizon."
Pomorszczyzna, powiat Wołożyn województwo nowogródzkie. Wywóz spirytusu z miejscowej gorzelni w latach II RP. Fotografię udostępniła na facebooku Franciszka Bondariewa z Republiki Białoruś.
Relacja Witolda G. z dnia 9X2007 r.:
"17 września 1939 r. rano widziałem przekraczający granicę koło Pomorszczyzny
W deskach wieżyczki między otworami po pociskach karabinów maszynowych nie było większej odległości niż 5 do 7 centymetrów. Miałem później możliwość zobaczyć to na własne oczy. Wymiana ognia nie trwała dłużej niż 2 minuty. Pomorszczyzna od Rakowa jest odległa o 1 kilometr.
Zabitego nie widziałem, bo pochowali go Sowieci. O zdarzeniu dowiedziałem się, bo działo się to około pół kilometra od domu, w którym mieszkałem i ludzie o tym mówili.
Na strażnicy byłem kilka razy.Oglądałem ją przed wojną i później po wejściu Sowietów. Obecnie jest tam zaorane pole. Wykarczowano nawet brzozy, które rosły przy drodze do strażnicy i przy ogrodzeniu.
Dowódcą strażnicy był plutonowy Malinowski (nie znamy imienia). Był ranny w płuco.
"17 września 1939 r. rano widziałem przekraczający granicę koło Pomorszczyzny
oddział kawalerii. Mieszkałem 500 metrów od granicy. W odległości około 800 do
1000 metrów od granicy była strażnica KOP.
Z wieżyczki obserwacyjnej, o wysokości około 7 metrów, żołnierz KOP-u oddał parę strzałów. Został zabity, a drugi był ranny.
Z wieżyczki obserwacyjnej, o wysokości około 7 metrów, żołnierz KOP-u oddał parę strzałów. Został zabity, a drugi był ranny.
W deskach wieżyczki między otworami po pociskach karabinów maszynowych nie było większej odległości niż 5 do 7 centymetrów. Miałem później możliwość zobaczyć to na własne oczy. Wymiana ognia nie trwała dłużej niż 2 minuty. Pomorszczyzna od Rakowa jest odległa o 1 kilometr.
Zabitego nie widziałem, bo pochowali go Sowieci. O zdarzeniu dowiedziałem się, bo działo się to około pół kilometra od domu, w którym mieszkałem i ludzie o tym mówili.
Na strażnicy byłem kilka razy.Oglądałem ją przed wojną i później po wejściu Sowietów. Obecnie jest tam zaorane pole. Wykarczowano nawet brzozy, które rosły przy drodze do strażnicy i przy ogrodzeniu.
W dniu 17 września 1939 r. został tam zabity kapral o nieustalonym nazwisku.
Poza ranami od kul był podobno skłuty bagnetami.
Dowódcą strażnicy był plutonowy Malinowski (nie znamy imienia). Był ranny w płuco.
Został umieszczony przez Sowietów w szpitalu w Mińsku. Uciekł ze szpitala i przez pewien czas
ukrywał się w Rakowie. Niestety nie znamy Jego dalszych losów".
Relacja Franciszki Bondariewej z Republiki Białoruś z dnia 8.05.2021 r.:
"Tak, mama mieszkała w Pomorszczyźnie do 1945 roku i opowiadała jak sowiety w 1939 weszły. Straszne rzeczy były. Opowiadała jak straż graniczna była zabita i ich rozebranych na wozach wieźli w Rakowie."
Stanisław Karlik
Stanisław Karlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz