poniedziałek, 5 lutego 2018

Rodzina Farbotków z Naliboków


 

 

Koźliki, Zofia Farbotko przy grobie brata Czesława i siostry Weroniki. Fot. Anatol Kljaszczyk
 
W białoruskiej gazecie „Zwjazda” z dnia 5 lutego 2018 r., ukazał się artykuł Anatola Kljaszczyka pt. „Wosień u Kozlikach”. Autor opowiada  o mieszkańcach wioski Koźliki w Puszczy Nalibockiej k. Iwieńca obecnie w Obwodzie Mińskim Republiki Białoruś.

Wioska znana jest z czasów II WŚ. To tam działał pierwszy polski oddział partyzancki Leonarda Dąbrowskiego „Loni” rozbity w 1940 r., przez NKWD,  tam – w pobliskiej kolonii Półdroże, jesienią 1942 r., Niemcy spalili w łaźni 72 mieszkańców.

W pięknym opisie obecnych mieszkańców Koźlik jest następujące stwierdzenie:

Яшчэ на падыходзе да Козлікаў злева ад сцежкі прыкмеціў крыж, абнесены агароджаю. Магіла ці проста стаўны крыж? Подпісу на шыльдачцы ніякага. Таямніцу прыадкрыла баба Зося: «Тут пахаваны мае старэйшыя сястра Вераніка і брат Часлаў. Загінулі 6 студзеня 1944 года ад партызанскіх куль, іх, нібыта,палічылі за шпіёнаў. З-за вайны шмат якой неразбярыхі было.

Tłumaczenie:

„Przed wioską, na lewo od ścieżki stoi  ogrodzony płotem krzyż. Grób, czy tylko sam krzyż ? Nie ma żadnego napisu. Tajemnicę wyjaśniła  babcia Zosia: Jest tutaj pochowana moja starsza siostra Weronika i brat Czesław. Oboje zginęli 6 stycznia 1944 r. od partyzanckich kul. Chyba uznali ich za szpiegów, podczas wojny wiele było nieporozumień…”.

 Czy jest to pełne wyjaśnienie tragicznej śmierci ?  Czy tajemnica  jest dalej skrywana. Co mówi  historyczna intuicja ?

W latach  20. lecia międzywojennego w  nieodległych od Koźlik Nalibokach, przy ulicy Nowogródzkiej zamieszkiwała znana rodzina Farbotków.

Pani Maria Chilicka, rodowita mieszkanka Nalibok pamięta rodzinę. Pamięta Alberta, Czesława, Leona „Lopę”, Zosię i najmłodszego Mariana.

Kiedy ksiądz prałat Józef Bajko zaczął w Nalibokach budować kościół pw. św. Józefa, całą pracę murarską wykonał ojciec Farbotko z dwoma synami Albertem i Czesławem. Dzisiaj można tylko wyrazić podziw dla ich ogromnej pracy, wystarczy popatrzeć na ocalały od wojennej pożogi i odbudowany po wojnie piękny murowany kościółek.

Ksiądz prałat Józef Bajko za wybudowanie kościoła zapłacił Farbotkom w sposób nietypowy, zapłacił  cegłą. Dał im cegłę  na budowę domu.  Nie trzeba było długo czekać, jak przy ulicy Nowogródzkiej pojawił się piękny,  murowany dom piętrowy.

Rodzina cieszyła się, i nikt im nie zazdrościł. Za dobrą pracę otrzymali dobrą zapłatę.

Niestety, tak jak wielu Polaków, rodzina nie mogła się za długo nacieszyć swoim domem. Przyszła wojna 1939 r., pojawili się okupanci, a wraz z nimi nieszczęścia.

W dniu 8 maja 1943 r., na Naliboki napadli sowieccy partyzanci. Albertowi Farbotko, który mieszkał u Państwa Chilickich, odstrzelili brodę.

O strzępku dalszej rodzinnej tragedii dowiadujemy się z naukowego opracowania Koji Morita,. Japończyka, który po IIWŚ badał „przemiany socjolingwistyczne” na Białorusi w Regionie Iwienieckim. W periodyku SLAVIKA nr 117 wydanym przez Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy w 2006 r., na stronie 125 czytamy:

Relacja nn Naliboczanki:

„ Tutaj gdzie ja żyje stojał kiedyś dom dwuchpiętrowy, też Farbotki żyli. Oni robili ten kościół nasz – mularze byli wszystkie, cztery syny byli i on jeden był tutaj w policji. I tutaj nie zdawała się ta samo chowa (samoobrona). To i miny i granaty kidali tutaj i wszystko, nu oni do weczora przetrzymali się i ich nie wzięli. Partyzany wieczorem już uciekli bo widzo, że wszystko równo. Oni przyjechali wieczorem i podłażyli minę, zarwali – wysadzili ten dom. Ruskie partyzany ony i bili te rosyjskie partyzany tych naszych ludzi i tam jakiegoś kamandira ubili…”

 Jeden z Farbotków był w białoruskiej policji,  a ich murowany dom był z kościelnej cegły.  Heroiczna obrona domu rodzinnego, może przebywał w nim ranny Albert Farbotko, który wojnę przeżył. 

Trzeba z nimi skończyć raz na zawsze. Wszak to  bezwzględny wróg ideologiczny. Twierdzenie to  byłoby jednak zbyt proste, gdyby dawało pełną odpowiedź.

Jest pewne, że Michał Farbotko brał udział w rozmowach prowadzonych przez partyzantkę  sowiecką z komendantem nalibockiej samoobrony por. Eugeniuszem Klimowiczem.

Rozmowy takie odbyły się z inicjatywy  Sowietów w marcu i kwietniu 1943 r. W marcu partyzantów sowieckich reprezentował mjr Wasilewicz, por. Szaszkin i nn kapitan.  Stronę polską reprezentował por. Eugeniusz Klimowicz, Michał Farbotko i Antoni Fabrotko. W odległości ok. 30 m od msca spotkania  na ubezpieczeniu był Zdzisław Pietraszkiewicz. 

Podczas drugiego spotkania ze strony sowieckiej  był por. Szaszkin, a ze strony polskiej por. Eugeniusz Klimowicz, Michał Farbotko, Mieczysław Farbotko  i Jadwiga Arciszewska. Sowietom chodziło o przejście Polaków do nich, co wobec braku zgody władz AK było niemożliwe, i taką otrzymali odpowiedź od por. Eugeniusza Klimowicza. Za pierwszym razem została zawarta umowa: "nie napadamy na siebie wzajemnie i nie strzelamy do siebie".

W nocy z 8 na 9 maja sowieci naruszyli  poczynione wcześniej uzgodnienia i napadli na Naliboki. Zamordowali 128 Naliboczan. Zbrodnia ta najprawdopodobniej wiąże się z zabiciem Czesława Farbotko, który był bezpośrednim świadkiem  zaistniałych wydarzeń, i którego nie mogło być na powojennym procesie por. Eugeniusza Klimowicza w PRL-u... 






Czy wyjaśniliśmy tajemnicę zastrzelenia przez partyzantów Czesława i Weroniki Farbotków. Może  jesteśmy bliżej tajemniczego grobu w Koźlikach, ale czy znamy już całą prawdę i sprawców tej zbrodni ?

 

Stanisław Karlik

Wykorzystano:

- Anatol Kljaszczyk, „Wosień u Kozlikach” (W:) Zwjazda z dnia 05.02.2018 r.

- Wspomnienia Marii Chilickiej – Dorastanie…Blog Kresowy Stanisława Karlika

- Koji Morita, Slavika nr 117, Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy Warszawa 2006,  s. 125

- Tadeusz Gasztold, "Nalibocka Puszcza", książka wydana pr5zy wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, Koszalin 1998 r.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Michał Farbotko to mój dziadek, Mieczysław i Antoni to jego bracia.