poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Nalibocka elektrownia

    

17 czerwca 2012


(Relacja byłej mieszkanki Nalibok p. Marii Chilickiej – spisana w dniu 14.05.2010 r.)
 

– kościół św. Bartłomieja. Ze zbiorów Marii Chilickiej

Pod zaborem rosyjskim w Nalibokach nie było prądu elektrycznego. Elektrownię wybudowano dopiero w niepodległej Polsce. Inicjatorem budowy był ksiądz – prałat Józef . Uruchomiona została ok. 1934 – 35 roku. Znajdowała się na terenie tartaku, za żydowską łaźnią i za szkołą.

Za pracę elektrowni odpowiadał  Franciszek , który był zatrudniony na etacie ( w czasie pacyfikacji Nalibok przez Niemców w dniu 6 sierpnia 1943 r., wywieziony na roboty do Austrii, zmarł ok. 2007 r., w Australii ). Była własnością społeczności miasteczka i działała na prawach spółdzielni, tak jak sklep Spółdzielni Spożywców w którym był zatrudniony  .

Prąd elektryczny wytwarzało dynamo napędzane lokomotywą parową. Do uruchamiania lokomotywy wykorzystywano wióry i drewno z tartaku. Najpierw prąd zainstalowano na plebanii. Napięcie było niewielkie – chyba 120 Volt, ale zrewolucjonizowało życie mieszkańców miasteczka. Nie pozwalało jednak na używanie prądu do żelazek elektrycznych, nadal prasowano żelazkami „na węgiel i na duszę”.

Zmienił się krajoobraz miasteczka, na ulicach pojawiły się drewniane słupy elektryczne i telefoniczne.

Telefony były przeważnie w urzędach: na poczcie, w szkole, w gminie , na plebanii, na posterunku , policji, u wójta itd.

Wielu Żydów na ulicy Wileńskiej posiadało telefony. Niektórzy mieszkańcy posiadali radia, ale nie wiem czy były na prąd czy na baterie.

Kiedy Niemcy zaatakowali Polskę 1 września 1939 r., to  wystawił w oknie swojego sklepu radio i ludzie słuchali komunikatów z walk frontowych.

Po sowieckiej agresji 17 września 1939 r., okupacyjna administracja zabrała ludziom wszystkie odbiorniki radiowe. Wkrótce sowieci „pociągnęli prąd” z naszej elektrowni na pobliskie hutory i zaścianki.

Elektrownię i tartak spalili sowieccy partyzanci w czasie napadu na miasteczko w dniu 8 maja 1943 r.

Po zakończeniu II wojny światowej, spotkałam na Ziemi Lubuskiej p. Bieniasza z Nowogródka, który mówił, że przed wojną pracował w „Telekomunikacji” i w Nalibokach zakładał telefony.


Stanisław Karlik

Brak komentarzy: