Wspomnienie Leokadii Woropaj z wioski Bućkiewicze k. Iwieńca:
"W nocy słychać było wycie wilków, a i nieraz widziałam wieczorem jak przechodzą przez pole, widać było z daleka, bo oczy im błyszczały. Pierwszy raz widziałam z bliska wilka, jak zastrzelił go Wincenty Woropaj. Był on stryjem Emila, mojego przyszłego męża. Był myśliwym i przywiózł wilka do domu. Ja z tatą oglądałam, go, miałam wtedy z sześć lat. Wilk był bardzo duży i miał duże kły.
Tata opowiadał jak jego mama, a moja babcia Elżbieta, w dniu 2 - go lutego poszła do kościoła na Matki Boskiej Gromniczej. Z kościoła przyjechała z rodzicami do wsi Borowiki i,
zatrzymała się u nich chwilę.
Do Bućkiewicz było 4 kilometry, a z 2 kilometry
trzeba było iść lasem. Zapadł wieczór, a babcia nie chciała żeby ją przywieźli.
Poszła lasem sama i, zobaczyła, że wilk idzie z jej jednej
strony. Po chwili zobaczyła następnego wilka po swojej drugiej stronie.
Wystraszona przypomniała sobie, że ma ze sobą gromnicę i zapałki. Zapaliła gromnicę.
Wiatru nie było, cichutko. Mróz trzaskał, a wilki zębami straszyły. Babcia
szła powolutku, modląc się żeby świeca nie zgasła.
I tak wilki przyprowadziły
babcię aż do wioski. Bała się, ale była dzielna, cała drogę się modliła. Jak
weszła do wioski, psy zaczęły szczekać, to wilki dopiero odeszły.
Babcia wpół
żywa weszła do domu. Tata mówił, że przez parę chwil nie mogła nic powiedzieć. "
Fragment nieopublikowanych "Wspomnień Leokadii"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz