niedziela, 2 lutego 2020

Matki Boskiej Gromnicznej...


Wspomnienie  Leokadii Woropaj z wioski Bućkiewicze k. Iwieńca:




"W nocy słychać było wycie wilków, a i nieraz widziałam wieczorem jak przechodzą przez pole, widać było z daleka, bo oczy im błyszczały. Pierwszy raz widziałam z bliska wilka, jak  zastrzelił  go Wincenty Woropaj. Był on stryjem Emila, mojego przyszłego męża.  Był myśliwym i przywiózł  wilka do domu.  Ja z tatą oglądałam, go, miałam wtedy z sześć lat. Wilk był bardzo duży i miał duże kły. 
Tata opowiadał jak jego mama, a moja babcia Elżbieta, w dniu 2 - go lutego poszła do kościoła na Matki Boskiej Gromniczej. Z kościoła  przyjechała z rodzicami do wsi Borowiki  i, zatrzymała się u nich chwilę. 
Do Bućkiewicz było 4 kilometry, a z 2 kilometry trzeba było iść lasem. Zapadł wieczór, a babcia nie chciała żeby ją przywieźli. 
Poszła lasem  sama i, zobaczyła, że wilk idzie z jej jednej strony. Po chwili zobaczyła następnego wilka po swojej drugiej stronie. Wystraszona przypomniała sobie, że ma ze sobą gromnicę i zapałki. Zapaliła gromnicę. Wiatru nie było, cichutko.  Mróz trzaskał, a wilki zębami straszyły. Babcia szła powolutku, modląc się żeby świeca nie zgasła.
I tak wilki przyprowadziły babcię aż do wioski. Bała się, ale była dzielna, cała drogę się modliła. Jak weszła do wioski, psy zaczęły szczekać, to wilki dopiero odeszły.
Babcia wpół żywa weszła do domu. Tata mówił, że przez parę chwil nie mogła nic powiedzieć. "

Fragment  nieopublikowanych "Wspomnień  Leokadii"...

Brak komentarzy: