„Nad Gawią”
Kazimierza Niechwiadowicza, to świetne opracowanie etnograficzno – historyczno – polityczne. Już fotografia
na okładce zmusza do myślenia.
W Małej
Ojczyźnie Autora, Pana Kazimierza Niechwiadowicza na ziemniaki mówili „bulva”,
a na zwierzęta „zwierina”.
W stronach
moich dziadków po kądzieli k. Iwieńca na Mińszczyźnie odpowiednio „kartoszka” i „skatina”. Można
powiedzieć, że jeden powiat wołożyński, a jakie różnice.
Miasteczko Sobotniki
Autora „Nad Gawią” miały bliski związek z Wilnem i Litwinami, o czym świadczy wymieniona w książce nazwa ulicy Antakol, a
słowa "ziemniak" i "zwierzę" są podobne do j. litewskiego - bulvas i gyvunas.
W okolicach
Iwieńca ludność tak samo „zamawiała różę” i mieli podobne przesądy np. kiedy
krowa nie dawała mleka. Pamiętam jak moi dziadkowie mówili, że krowę ktoś zauroczył.
O tych sprawach napisał Teodor Narbutt w
„Dziejach starożytnych narodu litewskiego”.
Dziękuję za
wyjaśnienie pojęcia Białorusin. W mojej rodzinie, tylko prawosławny dziadek (mama prawosławna, ojciec katolik) –
ślub brał w katolickim kościele, czasami mówił: „Biełaruś maja rodnaja…” Co
ciekawe, babcia chociaż mówiła „mową
prostą” i była katoliczką, uważała się za Polkę, a jej krajem pochodzenia zawsze była „Polszcza!”
Moja mama
mówiła: „my nie byliśmy żadnymi Białorusinami”!
Kazimierz
Niechwiadowicz problem wyjaśnia następująco: „Białoruski historyk Wadim
Derużyński w opracowaniu pt. „Tajemnice białoruskiej historii”, napisał, że do
1840 roku nie było żadnej Białorusi tylko Wielkie Księstwo Litewskie – w
skrócie Litwa. Rosyjskie słowo Białorusin miało znaczenie czysto religijne.
Nazywano nim noworusa, nie Rosjanina, ale człowieka, który zdradził swoją wiarę
i przyjął wiarę Moskwy. Mówiono tak o tych Ukraińcach, Litwinach, Polakach i
Żydach, którzy przeszli na prawosławie i
złożyli przysięgę poddańczą carowi”…str. nr 217 – 218.
Wielu
naszych przodków – antenatów, traciło
język, ale zachowywało Wiarę, i instynktownie wyczuwało, że nie są
Białorusinami…
Chyba wielu
mieszkańców tamtych stron, dzisiaj rozsianych po całym świecie, tak właśnie
rozumie swoją tożsamość i utożsamia się z "Polszczą".
Zachodzące
jednak procesy historyczno – polityczne są nieubłagalne, a o białoruskiej
historii zadecyduje chyba tylko kultura rozumiana sensu largo.
Bardzo
interesująca jest konstrukcja graficzna książki. Poszczególne rozdziały to daty
wizyt Autora w Jego Małej Ojczyźnie, dni miesiąca, imieniny świętych patronów
oraz adekwatne i ukształtowane przez historyczne doświadczenie ludności
stosowne sentencje np. Żniwień, 17 sierpnia, piątek. Imianiny Dzianisa,
Eudakii, Żanny. „Co pole urodzi, to sierpień pozwozi. Każda chata w sierpniu
bogata”.
W książce
obszerne teksty w tzw. mowie prostej – zrozumiałej i zbliżonej do języka
polskiego (tzw. traścianka jest zbliżona do języka rosyjskiego).
Copyright@by
Kazimierz Niechwiadowicz. Druk i oprawa UNI-DRUK.Wydawnictwo i Drukarnia ul.
Przemysłowa 134 62-030 Luboń.Wydanie I Poznań 2018.
Stanisław Karlik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz