19 czerwca 2012
„Dość mamy pęt, skończyła się cierpliwość,
Dość pełnych więzień i spalonych miast,Mścicielska pięść wymierzy sprawiedliwość,
A naszą pieśń podniesiem aż do gwiazd
/Z:/Marsz partyzantki Nowogródzkiej – piąta zwrotka.
„A czahoż zachaciełaś im,
Pahardżanym wiek, im sliapym, głuchim?
Liudźmi zwacca”.
Janka Kupała[2]
Polskie oddziały partyzanckie zaczęły powstawać od początku okupacji tj. od dnia 17 września 1939 roku. Konspiracja w Iwieńcu współpracowała z partyzantką w Puszczy Nalibockiej. W północno – wschodniej części puszczy bił się oddział Leonarda Dąbrowskiego, który dotrwał do wiosny 1940 r.( ok. 25 żołnierzy ). Oddział, nie zajmował się poważnymi akcjami nie chcąc narażać mieszkańców na odwetowe represje sowieckie. Karano donosicieli, rozbrajano patrole milicyjne, rekwirowano towary przeznaczone dla NKWD, milicji, wojska i administracji sowieckiej.[3]
Komendant policji w Nalibokach Niewiadomski, dwóch jego zastępców Tomczyk i Rosner, posterunkowy Pisarczyk, komendant „Strzelca” oraz trzech kopistów KOP z Iwieńca, po przebraniu się w cywilne ubrania poszło w las już w pierwszych dniach okupacji sowieckiej. Byli to pierwsi partyzanci Puszczy Nalibockiej, niektórzy z nich przetrwali do 1944 rok.[4]
Znaczący wpływ na rozwój polskiej partyzantki w Nowogródzkiem w okresie IX 1941 – III 1943 r., odegrała działalność polskich dywersantów w ramach IV odcinka „Wachlarza”. Placówka AK w Nieświeżu, stanowiła punkt etapowo – tranzytowy dla patroli. Wielu konspiratorów i dywersantów poszło do polskiej partyzantki – Legionów. [5]
Od wiosny 1942 r. inicjatywę nad tworzeniem partyzantki przejął Kacper Miłaszewski „Lewald”[6],porucznik łączności rezerwy, studiował na USB w Wilnie i działając z Polską Podziemną zorganizował oddział w Puszczy Nalibockiej. Początkowo współdziałał z Sowietami.
Nie bez znaczenia dla przyspieszenia decyzji Komendy Okręgu na organizację polskiego oddziału był fakt utworzenia 25 maja 1943 r., pod auspicjami Sowietów, polskiego komunistycznego oddziału Świętorzeckiego.[7]
Partyzanci „Lewalda” działali w rejonie Derewna i Jeziora Kromań. Współdziałali z konspiracją w Iwieńcu, Nalibokach, Rakowie, Wołmie, Stołpcach.
Po rozbiciu nalibockiej samoobrony przez Sowietów 8 maja 1943 r. i zabiciu 127 Naliboczan nastąpiło przyspieszenie działań polskich partyzantów.[8] Zakonspirowani we wsiach i miasteczkach AK – owcy 10 maja poszli do lasu. Koncentracja nastąpiła w rejonie: Jamna, Białych Mchów, Szubina, Drywiezny, na Kromaniu i w Śmiejno Budach. Partyzanci przeszli tam szkolenie pod okiem „Dźwiga”ppor.Witolda Pełczyńskiego, ”Lewalda”, Jastrzębia”- Antoniego Hodyl, ”Szartego”- Lucjana Grygorcewicza itd.
W połowie maja 1943 r. odbyła się w Iwieńcu odprawa, na której ustalono plan uderzenia na Iwieniec,który opracowano w majątku Kul. Ze strony iwienieckiej brali udział: ”Lech”- Olgierd Woyno”,”Dźwig”, ”Hrynkiewicz” –ppor. Witold Pełczyński „Dąb- Jan Jakubowski”. Ze strony Derewno – Stołpce „Lewald” – por. Kacper Miłaszewski,”,”Waldan – por.Walenty Parchimowicz”z udziałem komendanta obwodu ”Słup” – Stołpce,”Świra” inż. Aleksandra Warakomskiego i ”Noc” chor. Zdzisława Nurkiewicza.[9]
Uderzenie na niemiecki garnizon w Iwieńcu planowano na 16 i 22 czerwca. Szczegóły wykonania planu pozostawiono „Lechowi”. Ostatecznie dowództwo obwodu „Słup” zdecydowało, że będzie to sobota 19 czerwca godz.12.00. Niemcy w tym dniu zarządzili komisję werbunkową roczników 1923 i 24 do białoruskiej policji i wojska oraz przymusowy spęd koni w celu dokonania tzw. ”wykupu” dla potrzeb armii niemieckiej. Informacje o zamierzeniach okupanta mogły pochodzić od Łucji Dzierżyńskiej i od dr. weterynarii Stanisława Kryńskiego.[10]
Niemiecką załogę Iwieńca stanowiły:
– jedna kompania żandarmerii (ponad 100 ludzi),
– batalion policji białoruskiej (300 ludzi) tzw. Ordnungsdienst,
– kompania gospodarcza (ok. 100 ludzi),
– dwie kompanie wojsk lotniczych będących na odpoczynku ( 250 ludzi). [11]
W przeddzień akcji odbyła się koncentracja 150 partyzantów w wiosce Kul. Dowodzili: „Waldan”, „Nieczaj”, „Lawina”, „Dźwig”.
W nocy 60 partyzantów po cywilnemu, uzbrojonych w broń krótką i granaty skierowano do Iwieńca. We współdziałaniu z miejscową konspiracją, wyznaczono im zadanie zdobycia budynku żandarmerii gdzie znajdowała się niemiecka radiostacja. Żołnierze AK byli zakonspirowani w policji białoruskiej ( 80 % stanu posterunku ) i straży pożarnej. Budynek żandarmerii znajdował się przy ul. 3 Maja.[12]
Pozostałe pododdziały partyzanckie wyruszyły do walki znad J.Kromań 18 czerwca 1943 r., wieczorem. Partyzanci – Legioniści, dotarli do cmentarza żydowskiego w Iwieńcu, zajęli stanowiska wypadowe i czekali na umówiony sygnał do powstania.
O wschodzie słońca przerwali łączność telefoniczną miasteczka. Z cmentarza widzieli stary młyn, koszary i rzekę Wołmę, za którą znajdował się gmach żandarmerii, urząd gminy i białe wieże kościoła św. Michała.[13]
Akcją powstańczą z mieszkania Łucji i Kazimierz Dzierżyńskich kierował por. „Lewald”. Mieszkanie znajdowało się przy ul. Wigury prowadzącej do koszar i było sui generis sztabem. Właścicielem mieszkania był Mateusz Staniuszko „Arciep”, którego syn Józef Staniuszko był policjantem białoruskim i przyłączył się od oddziałów „Lewalda”.
W czasie walki towarzyszyli „Lewaldowi”, komendant obwodu „Słup” Stołpce por.”Świr” Aleksandr Warakomski i Kazimierz Dzierżyński.[14]
Poborowi wezwani przed niemiecką komisję werbunkową na godz.10.00 stawili się w budynku policji. Po sprawdzeniu obecności uformowano kolumnę w celu doprowadzenia na Nowe Miasto do budynku przy ul. Wigury dla załatwienia dalszych formalności. Do kolumny dołączyli policjanci polskiej konspiracji m.in. Bronisław Pupko i Józef Staniuszko, którzy przekazali dla wtajemniczonych powstańcze zadania.
Na parę minut przed godziną 12.00 wszyscy mieli być u boku wyznaczonych policjantów aby rozbroić Niemców i niepewnych policjantów białoruskich.[15
O godzinie 11.50 zaczęły bić dzwony z Białego Kościoła – św.Michała. W miasteczku powstało zamieszanie spowodowane wcześniejszą porą obiadową. Gestapowcy, żandarmi, lotnicy na urlopie, załogi Wirtschaftsdienstu spieszyli na obiad.
”Dzwony zaczęły bić jak nigdy o tej porze, wspomina mieszkanka Iwieńca Józefa Zdanowicz. Dowódca miejscowego garnizonu Wehrmachtu, który zawsze w południe przychodził do mleczarni napić się śmietany szybko zorientował się, że dzwon za szybko został uruchomiony.[16]
Janina Suchocka szła w tym dniu do szkoły, do "Handwerksschule in Iwieniec", w dawnych koszarach wojskowych KOP –u. Przy bramie wejściowej stała dziewczyna, która nie pozwalała nikomu wejść na teren koszar - mówiła, że "dzisiaj zajęć szkolnych nie będzie, zostały odwołane".
Pomiędzy koszarami a rzeką Wołmą znajdował się plac wypełniony końmi, które oczekiwały na badania weterynaryjne dr. Stanisława Kryńskiego, w celu wykupu dla Wehrmachtu. W pewnym momencie padł strzał, konie zaczęły się płoszyć, chłopi nie mogli utrzymać ich na wodzy. Zaniepokojona Janina uciekała z Iwieńca do wioski Pohorełka, do babci u której mieszkała.[17]
Miejscowa konspiracja z partyzantami „Lecha” ppor.Olgierda Woyno, „Dęba”wachm.Jana Jakubowskiego zaatakowała budynek żandarmerii. W momencie usiłowania wdarcia się do środka, od rzuconego przez żandarmów granatu zginął na schodach Jan Niedźwiecki „Piorun”. Przez okno wdarli się do budynku kpr. Misiaczek i Bryczkowski. Misiaczek, na pierwszym piętrze zniszczył granatem radiostację i wycofał się zjeżdżając po rynnie.[18]
Drugim celem ataku były koszary (dawny KOP) na Nowym Mieście – przy wjeździe do miasta od strony Wołożyna. Wypoczywali tam piloci i żołnierze Luftwaffe, kwaterowała policja białoruska. Koszary zaatakowali partyzanci „Waldana”. Huraganowy ogień po koszarach i miła niespodzianka !”Czarni” z podniesioną do góry bronią walą na ulicę jak z kościoła.
Ktoś krzyczał: -Nie strzelać! Witajcie, bracia! Policjanci białoruscy przeszli na stronę powstańców. Policję białoruską poddał jej komendant sierż. Stefan Poznański.[19]
Około. godz.12.30 na teren szpitala wtargnęli białoruscy policjanci z polskimi orłami na czarnych furażerkach, szukali żandarma Sawinola.
Kazali wszystkim wyjść z lodowni, myśląc, że schronił się pomiędzy personel szpitalny. Policjantami dowodził Piotr Zygmunt Mikucki – zdrowe potężne chłopisko, który gdy mnie zobaczył (sanitariusza Józefa Kuźmińskiego) krzyknął: ”- Józek mamy Polskę”.
Na rynku był duży ruch policjantów białoruskich a przy hotelu Bibika leżał człowiek. Okazało się, że był to sędzia Karaczun, który miał przestrzelone płuco. Ok. godz.13.00 – 14.00 został wniesiony do szpitala przez felczera Ilczenko dr. Jerzego Strzeszewskiego i Józefa Kuźmińskiego. Żona doktora gdy go zobaczyła, splunęła i powiedziała że „niech tu zdycha, nie przyłożę ręki do niesienia” (prawdopodobnie dlatego,że zabraniał mówić po polsku). Za zaniesienie do szpitala, Karaczun podziękował po wojnie Józefowi Kuźmińskiemu.[20]
Ksawery Suchocki był 12 letnim chłopcem: „ Będąc na służbie u gospodarza w Adamkach, kiedy przyganiałem krowy na porę obiadową, kilka godzin miałem wolnego. Zawsze szedłem do Pohorełki. Było ciepło i słonecznie. Do wioski przyszło dużo sowieckich partyzantów, porozstawiali karabiny maszynowe i rozłożyli się na trwanikach w sadach. W południe uderzono w dzwony iwienieckiego kościoła. Usłyszeliśmy strzelaninę z broni różnego kalibru. Rosjanie uśmiechali się i mówili: – „Eto wasze nastupajut na Iwieniec „ Jeszcze przez długi czas Rosjanie wylegiwali się, później odeszli. Oni dobrze wiedzieli, kiedy nastąpi atak Legionów na Iwieniec. Strzelaninę było słychać przez cały dzień i noc.”[21]
Ok.godz.15.00 do szpitala wniesiono strz. Tolusia Aleksandrowicza z Iwieńca, który przy szturmie budynku żandarmerii dostał odłamkami granatu w jamę brzuszną i miał przebity pęcherz moczowy. ”Ty zobaczysz Polskę a ja już nie” powiedział z żalem do sanitariusza Józefa Kuźmińskiego. "Podaliśmy sobie rękę. Zmarł następnego dnia" – 20 czerwca 1943 r.[22]
Chorąży „Noc” z plutonem kawalerii zabezpieczał czujkami i stanowiskami broni maszynowej drogi i ulice prowadzące do Rakowa i Stołpc.
Pani Ewa Matusewicz wspomina: ”Dzień 19 – 20 czerwca pamiętam, widziałam jak do naszego miasteczka wchodzili polscy partyzanci – Legioniści. Ludzie krzyczeli:- „Ojej Polacy ! Polacy ! Żołnierze w rogatywkach jechali na koniach ulicą Stołpecką. Słyszałam strzelaninę. Później z mamą, siostrą i innymi ludźmi uciekałyśmy na wioski, zabrałyśmy ze sobą tylko skórzaną teczkę. Widziałam jak paliły się koszary, było dużo wojska i latały niemieckie samoloty”.[23]
Za czerwonym kościołem p.w.św Aleksego, słychać było eksplozje granatów. W jednym z pomieszczeń zabito dwóch podoficerów. Jeden przywalony biurkiem, drugi leżał pod progiem w pokrytej pęcherzykami kałuży krwi. Była to robota „Kretów” – zakonspirowanych policjantów białoruskich. Zlikwidowano Niemców na piętrze budynku z napisem „Gutman i syn” z kierunku ulicy Wołożyńskiej. Ostrzeliwali stamtąd stanowiska partyzantów atakujących budynek żandarmerii.[24]
Około godz.21.00 wybuch: jeden, drugi, chwila ciszy i długie serie z erkaemów. To saperzy „Kuli” wysadzili most „Iwieńczyk” łączący główne drogi powiatu.
Na terenie koszar Niemcy bronili się całą noc. Ostrzeliwali się zażarcie z budynku i bunkrów. Po utracie budynku zakwaterowania policji, magazynu i zabudowań gospodarczych, próbowali się przebić do śródmieścia aby się połączyć z żandarmerią.
Ruszyli z koszar na drogę prowadzącą do miasta. Żołnierze „Lewalda” przy użyciu dwóch cekaemów typu Mauzer „przygwoździli” Niemców do ziemi. Część z nich poległa a część wycofała się z powrotem. Najprawdopodobniej wtedy zginął Stanislaw Mołczanowicz, który szedł gościńcem z Kamienia do Iwieńca.[25] Dwóch oficerów, Rosego i Hentschkego wzięto do niewoli. Zdobycie koszar sprawiało wiele trudności.
W dalszym ciągu partyzanci walczyli o zdobycie budynku żandarmerii. Drewniany budynek był broniony przez wał ziemny oraz zasieki z drutu kolczastego. Załoga wiedząc co ją czeka, stawiała zacięty opór. Hauptmann Hentschke którego wysłano w roli mediatora, został zastrzelony przez swoich kolegów.[26] Żandarmi nie poddawali się.
Ziejącą ogniem fortecę zdobyli partyzanci – strażacy. Kilku z nich używając kanistrów, oblało budynek benzyną – byli to: Jan Kutnik, Antoni Kwiatkowski i Sergiusz Romaszkiewicz. Budynek żandarmerii oblali po uprzednim wejściu do stojącej obok drewnianej apteki Wierszubskiego. Żandarmi wyskakiwali „jak żywe pochodnie”. Prawie wszyscy zginęli –zginęło 17 Niemców, uratował się tylko 1, który z kucharką p. Reut ukrył się pod schodami. Wielu Niemców zginęło w pożarze hotelu. [27]
Akcja bojowa zakończyła się ok.godz.6.00 rano. Walki trwały bez przerwy 18 godzin. Od tej chwili Iwieniec był wolny przez 24 godziny. W miasteczku zapanowała radość ,a na wieży Białego Kościoła i na wielu budynkach załopotały biało – czerwone flagi. Krótko po obiedzie ktoś uruchomił stację radiową, Popłynęła: „Jeszcze Polska nie zginęła” i hymn Armii Krajowej. Dowódcy dziękowali oddziałom za zwycięstwo. Śpiewano rotę.[28]
W końcowej fazie walki „przyszli nam z pomocą” sowieci na czele z ich dowódcą „Dubowem” Grigorijem Sidorukiem.
Kacper Miłaszewski „Lewald”, napisał: „kiedy klęska niemieckiej załogi była już widoczna, przybyło do naszego dowództwa kilku przedstawicieli partyzantki radzieckiej z propozycją udzielenia pomocy. Byli między nimi oficerowie: Kozak – komisarz brygady czkałowskiej, oraz Świętorzecki i Marchwiński. Za braterską pomoc podziękowaliśmy.
Partyzanci sowieccy pomogli natomiast naszym oddziałom w ewakuacji żywności. Pomimo naszych ostrzeżeń „zabawiali tam zbyt długo” i zostali następnego dnia zaskoczeni przez Niemców ponosząc w walce duże straty.
W części miasta walki nie ustawały, pojawiły się samoloty rozpoznawcze. Wtedy por. ”Lewald dał rozkaz do opuszczenia miasta. Wycofywanie się rozpoczął trębacz, który odegrał hejnał Wojska Polskiego. Legioniści zaczęli opuszczać miasteczko w godzinach południowych 20 czerwca. Wycofali się do lasów w okolicy wioski Rudnia Nalibocka.
W czasie opuszczania Iwieńca przez powstańców, „trwała strzelanina koło koszar”. Przed domem Marii i Ludwika Wierszyłłowskich zgromadzili się AK – owcy, dla których siostry Marii: Justyna, Helena i Jadwiga Rutkowskie szyły opaski na rękawy, haftowały orzełki na furażerki i czapki.[29]
Do opuszczających Iwieniec partyzantów dołączyła młodzież, którą Niemcy zamierzali zmobilizować do Wehrmachtu, policji lub wywieźć na roboty. Dołączyli policjanci białoruscy z konspiracji iwienieckiej ze swoim dowódcą sierż.Stefanem Poznańskim i 15 osobowy zespół lekarzy personelu szpitalnego.
Szeregi Legionów zasilił dr Jerzy Strzeszewski z żoną, Mikołaj Ilczenko, woźnica Bronisław Nicewicz z żoną Zofią – szwaczką szpitalną, elektryk Eugeniusz Świrydenko oraz rodzina żydowska dr. Maksa Hirscha – 5 osób. Będą walczyć za Polskę !
Stanisław Karlik
[1] Jerzy Ślaski, „Polska Walcząca”, s.60. Mieczysław Juchniewicz, „Na wschód od Bugu”, s.146.
[2] Tamara Rusaczyk, „Ljudźmi zwacca”, s. 53.
[3] Adolf Pilch, „Partyzanci trzech puszcz”, s.63. Rafał Wnuk, ”Za pierwszego sowieta”,IPN, W-wa 2007, s.312-314
[4] Wacław Nowicki, ”Żywe echa”s. 69.
[5] Cezary Chlebowski, ‘’Wachlarz”, s. 151.
[6] Eugeniusz Wawrzyniak, ‘’ Ze wspomnień żołnierzy AK” , s. 194.
[7] Zygmunt Boradyn, ‘’Niemen rzeka niezgody”, s. 105. Historia WWN ZSRR, T.III, s.105.
[8] Encyklopedia ‘’BiaŁych plam’’, T. XII, s.206
[9] Adolf Pilch, „Partyzanci trzech puszcz”, s. 73.
[10] Ibidem s. 75
[11] Eugeniusz Wawrzyniak, ‘’Ze wspomnien…, s.201.
[12] Adolf Pilch, ‘’Partyzanci…”, s. 75. PaweŁ Kosowicz, ‘’W puszczy Nalibockiej”, Tygodnik Powszechny nr 5, 1978.
[13] Wacław Nowicki, ‘’Żywe echa’’, s.118.
[14] Iwonna Kasta, relacja p. Marii Wierszyłłowskiej (w posiadaniu autora)
[15] Paweł Kosowicz, ‘’W Puszczy Nalibockiej”.
[16] „60 rocznica Powstania Warszawskiego’’ (W:) Dzień za dniem, Świebodzin 4 VIII 2004 r.
[17] Wspomnienia Janiny Suchockiej (w posiadaniu autora)
[18] Paweł Kosowicz, ‘’W Puszczy Nalibockiej”.
[19] Eugeniusz Wawrzyniak, ‘’Ze wspomnień…, s. 201.
[20] Józef Kuźmiński, ‘’Z Iwieńca i Stolpców do Bialegostoku’’. List od p. Józefa Kuźmińskiego ( w posiadaniu autora).
[21] Relacja Ksawerego Suchockiego (w posiadaniu autora)
[22] Józef Kuźminski, ‘’Z Iwieńca…,s. 41.
[23] Relacja Ewy Matusewicz ( w posiadaniu autora)
[24] Wacław Nowicki, ‘’Zywe echa’’, s. 119.
[25] Iwona Kasta, relacja p. Marii Wierszyłłowskiej z dnia 15.04.2012.(w posiadaniu autora)
[26] Ibidem
[27] Jacek Buciński, relacja p. Faustyny Sosnowskiej z dnia 6.09.2009 r.(w posiadaniu autora)
[28] Wacław Nowicki, ‘’Zywe echa’’, s. 124.
[29] Iwona Kasta, relacja p. Marii Wierszyłłowskiej (w posiadaniu autora)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz